Razem z Mężem byłam we Frankfurcie nad Menem, w domu pana Janusza L. Wiśniewskiego - pod jego nieobecność. Pamiętam ogromny, skromnie urządzony pokój. Na jednej ze ścian znajdowała się olbrzymich rozmiarów drewniana gitara. Niedaleko tamtego mieszkania było morze - cudne, z przepiękną zielono-niebieską czystą wodą. Byłam oczarowana i urzeczona tym widokiem.
Potem znaleźliśmy się w tym samym domu kiedy gospodarz był już w środku. Oprócz mnie i Męża znajdowała się tam jeszcze jakaś turystka. Siedzieliśmy przy jednym stole, rozmawialiśmy, a ja bardzo się pilnowałam, żeby nie zdradzić, że byliśmy w tym miejscu już wcześniej.
Skąd się wziął ten sen? Jakieś ciekawe interpretacje? Ktoś ma coś w zanadrzu? Chętnie poczytam.