Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 21 listopada 2012

767. Bankomat

Oboje mieszkali na wsi - każde z nich w innej. Dojeżdżali do różnych szkół w mieście tym samym pociągiem. Ona mało atrakcyjna, ale o niezwykle ujmującym uśmiechu i sposobie bycia, gadatliwa i wiecznie otoczona wianuszkiem znajomych. On przystojny, ale z ogromnymi kompleksami, że do pięt jej nie dorasta i gdzie tam mu do niej startować. Tak się poznali. W pociągu.

Po szkole średniej on poszedł na studia. Ona nie zdała nawet matury. Nie mogła znaleźć, ale dzięki temu miała więcej czasu dla niego. Wypadki potoczyły się błyskawicznie. Huczny ślub, pierwsze skromne wynajęte mieszkanie, potem narodziny dziecka. Oboje pochodzili z wielodzietnych biednych rodzin. Nie przelewało im się. Zakupy w najtańszych sklepach, dojazdy autobusami, oszczędzanie na wszystkim. W międzyczasie on skończył studia i zmienił pracę. Wynajęli inne mieszkanie i urodziło im się drugie dziecko.

Kilka lat temu on dostał wymarzony awans na kierownicze stanowisko plus luksusowy służbowy samochód, laptop, telefon komórkowy i inne bonusy z tym związane. Wreszcie było ich stać na zagraniczne wczasy, drogie meble i najnowocześniejsze sprzęty RTV i AGD. Ona zajmuje się domem i dziećmi, on pracuje na potrzeby całej czwórki. Wychodzi bladym świtem, wraca ciemną nocą, często pracuje także w weekendy, koordynując działalność firmy z domu, w którym obecny jest ciałem, lecz nie duchem.

On jest oszczędny i cieszy się tym, co ma. Jej jest ciągle mało. Nie potrafi się z niczym ograniczyć. Kupuje w najdroższych i wyłącznie markowych sklepach, nie patrząc nawet na cenę towaru. Na targ, czy do lumpeksu nie wejdzie nigdy. Brzydzi się. Zakupy robi tylko w luksusowych butikach w galeriach handlowych. Nierzadko w innych miastach. Pod nieobecność męża, porusza się wyłącznie taksówkami, gdyż do autobusu już nie wsiądzie. Bo jej śmierdzi w środku - szczególnie od ludzi ze wsi.

On ma problemy z żołądkiem. Trzęsą mu się ręce. Męczy go przewlekły kaszel. Nie dojada i nie dosypia. Jest chronicznie przemęczony. Brak mu czasu, żeby pójść do lekarza, bo ma przecież rodzinę na utrzymaniu. Rodzinę, której potrzeby ciągle rosną, a tylko on jest w stanie je zaspokoić, więc haruje jak wół.

Rozumiem jego poczucie odpowiedzialności i troski o byt żony oraz dzieci. Nie rozumiem jej rozrzutności i pazerności. Co będzie jak ten bankomat w postaci męża pewnego dnia przestanie działać? No chyba, że jest wysoko ubezpieczony... Chociaż, czy przyzwyczajona do wysokiego standardu życia kobieta, która już zapomniała skąd się wywodzi, będzie w stanie obniżyć wymagania?