Wczoraj, w ramach skypowej głupawki z Agatą, od słowa do słowa, dowiedziałam się, że gdyby się jej coś stać miało, bogaty zbiór kolczyków mojej rozmówczyni miał przypaść mi w spadku. Strażaka bowiem w domu nie było, za to był problem z piecem. Zostawiła mnie więc w nieświadomości, a sama poszła do piwnicy sprawdzać co się dzieje. Wcześniej, zadzwonił jej mąż, którego poinformowała, aby dopilnował jej ostatniej woli biżuteryjnej dotyczącej mojej osoby. Strażak, przytomnie wielce rzekł do słuchawki: "ciekawe kto będzie ich szukał w tym gruzowisku"...
Mąż osobisty, nie wiedząc wcale o rozmowie z Agatą, nakazał mi wczoraj po powrocie z pracy sporządzić testament i wyłuszczyć co i komu się należy gdyby coś mi się stało. Domyślacie się pewnie kto dostałby wszystkie moje kolczyki...