Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 24 listopada 2012

775. Nie ogarniam

Nigdy nie będę obiektywna jeśli chodzi o kilka rzeczy, między innymi o nadużywanie alkoholu. Zawsze będę ten problem piętnować i potępiać. Bo sama na własnej skórze doświadczyłam do czego potrafi doprowadzić zaledwie jeden alkoholik w rodzinie. Chyba dlatego właśnie denerwuje mnie tak luźne podejście wielu osób do pijanych na ulicy, w sklepie, czy w innych miejscach publicznych.

Jechaliśmy dzisiaj z Mężem autobusem. Sobota, więc do supermarketu po zakupy spożywcze. Godzina jedenasta. Na jednym z przystanków wsiada śmierdzący wódką, zataczający się pijak. Ludzie na siedzeniach uśmiechają się do siebie, komentując żartobliwie jego stan - "buty ma za ciasne", "wesoło mu jest", "dobrze się bawi". Kobieta z dzieckiem ustąpiła mu nawet swoje miejsce, żeby sobie usiadł, to będzie mu wygodniej.

W normalnym kraju, o normalnym prawodawstwie taki ktoś od razu zostałby wyrzucony przez kierowcę z autobusu i zajęłaby się nim policja. Bo jego zachowanie jest naganne i powinno zostać ukarane. Społeczne przyzwalanie i akceptowanie takiego stanu rzeczy prowadzi donikąd. Ale mało kto reaguje, bo albo mu się nie chce, albo się boi, albo ma to gdzieś, bo po co się mieszać.

Mamy z Mężem taki ulubiony skwerek. Centrum miasta, zielono, wokół drzewa i krzewy oraz alejki i ławki do siedzenia. W większości zajęte przez okolicznych lumpów, którzy nawet się nie kryją z butelkami z wódką, czy puszkami z piwem. Legalnie, w biały dzień, rozlewają sobie trunki do plastikowych kubków albo piją z gwinta. Potem śpią na tych samych ławkach. Straż miejska i policja mają to w nosie. Nie reagują. Skąd to wiem? Bo Mąż kilkakrotnie do nich dzwonił, informując o tym, co się tam dzieje.

Podczas pobytu w Gdańsku, jechaliśmy tramwajem. Wszystkie miejsca zajęte. Ludzie stoją. Kilka siedzeń dalej pijak pali papierosa i popija łykiem piwa. Jak jest reakcja innych osób? Przejście do przodu. Odseparowanie się. Nikt nie zwrócił mu nawet uwagi. Dyrektor Wykonawczy nie wytrzymał i poszedł do motorniczego. Dopiero wtedy tamten się zainteresował problemem i na najbliższym przystanku wysadził delikwenta.

To zaledwie kilka przykładów z wielu, jakie mogłabym tu przytoczyć. Dla mnie to jest jakaś kpina, farsa, tragikomedia... Słów mi już brak czasami. Alkoholizm staje się normą, palenie papierosów staje się normą, przeklinanie staje się normą, chamstwo staje się normą, przemoc staje się normą. Nie ogarniam w jakim kierunku zmierza ten świat. Nie ogarniam tego, co się dzieje z niektórymi ludźmi.