Leki rozluźniające, otrzymane przeze mnie w piątek, zadziałały. Kręgosłup pobolewa odrobinę, ale to i tak pikuś. Jedynym minusem są ich skutki uboczne w postaci ospałości (rano trudno mnie dobudzić). Ponadto, mogą powodować zawał lub udar (czasem nawet ja czytam ulotki). Ta ostatnia informacja jest ważna w świetle tego, co napiszę za chwilę.
Leżymy z Mężem w łóżku. Przewracam się na bok i czuję kłucie w klatce piersiowej.
- Ała, ojej...
- Co ci jest?
- Serce mnie kłuje.
- Jaja sobie robisz.
- Nie. Przecież pisali, że mogę mieć zawał albo udar.
- To już? Tak szybko?
- No. Widzisz, będziesz miał nowy laptop i aparat fotograficzny po mnie.
- Żona, ty i ten twój czarny humor. Kocham cię. Daj znać jakby co.
- O ile zdążę. Też cię kocham jakby co.