Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 29 listopada 2012

785. O szczęściu

Gdyby ktoś mnie spytał o czym wczoraj tak namiętnie czytałam w "Charakterach", bez chwili zastanowienia odpowiedziałabym, że o szczęściu. Fajne, mądre i proste w odbiorze teksty, które wyłączyły mnie na kilka godzin z rzeczywistości, zajmując myśli.

W świetle tego, co się dowiedziałam i co było dla mnie nowością, za szczęście aż w 50 % odpowiedzialne są nasze geny, bowiem istnieją zarówno te odpowiedzialne za marudność, jak i za szczęście. Na kolejne 10 % składa się to, co dostajemy od losu, czyli generalnie to, na co żadnego wpływu nie mamy. Ale pozostałe 40 % jest już w naszej gestii, bo mamy tu do czynienia z naszym własnym stosunkiem do życia, podjętymi przez nas decyzjami, naszymi działaniami oraz sposobami radzenia sobie z trudnościami. Czyli nie ma wymówki - schować się możemy jedynie za 60 %, ale w 40 % możemy być szczęśliwi. Tylko czy potrafimy?

Człowiek sam może popsuć własne szczęście. Jak? Porównując się z innymi i nie doceniając tego, co ma. Jest taki angielski idiom - 'The grass is always greener on the other side of the fence' ("trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu"), który w pełni to obrazuje. Efekt hedonicznego młyna, polegający  na łatwiejszej i szybszej akceptacji pozytywnych zdarzeń w naszym życiu niż tych trudniejszych i bolesnych, jest bez wątpienia kolejnym czynnikiem mającym wpływ na psucie sobie szczęścia na własne życzenie.

Istnieją dwa rodzaje szczęścia - naturalne oraz syntetyczne. To pierwsze ma miejsce wtedy, kiedy dostajemy dokładnie to, co chcieliśmy. To drugie wytwarzamy sami - jeśli nie otrzymaliśmy tego, czego oczekiwaliśmy. Przykładowo - randka z mężczyzną, który jest przepocony nie należy do przyjemności i istnieje duże prawdopodobieństwo, że drugiej już nie będzie. Ociekającego potem męża zawsze można usprawiedliwić, że czasem mu się to zdarza, ale generalnie jest dobrym partnerem.

Pieniądze nie dają szczęścia, to bardziej "szczęście rodzi pieniądze". Osiągnięcie sukcesu także nie jest jego gwarantem. Nie bez przyczyny właśnie wśród tych, których podziwiamy i którym zazdrościmy, tak naprawdę wiele jest osób nieszczęśliwych i samotnych.

Do szczęścia mogą doprowadzić każdego trzy drogi - pierwsza, polegająca na zauważaniu, pielęgnowaniu i delektowaniu się pozytywnymi emocjami; druga, jeśli nasze życie jest pełne znaczenia - wykorzystywania zalet, przezwyciężania ograniczeń, czynienia dobra, służąc innym oraz trzecia - jeśli mamy pasje i je rozwijamy. Wybranie którejkolwiek (albo wszystkich) z wyżej wymienionych ścieżek powinno doprowadzić nas do szczęścia.

Nie bez znaczenia jest także flow, czyli przepływ, fala - stan, w którym nawet nudne i prozaiczne czynności dnia codziennego wykonujemy jak natchnieni, podekscytowani, bez oznak zmęczenia, czy przejmowania się porażkami, negatywnymi opiniami i ocenami innych ludzi.

Każdy powinien mieć swoją własną miarkę, którą przyłoży w stosunku do świata, nie patrząc na innych, nie porównując się z nimi. Szczęście, jak dobrze wyprofilowane buty, powinno idealnie pasować na ich właściciela. W cudzych przecież chodzi się niewygodnie.

W notce wykorzystałam informacje zawarte w następujących artykułach z grudniowego numeru "Charakterów":
- "Pułapki na szczęście" - Dariusz Ryń
- "Psuje własnej radości" - Anna Braniecka
- "Moja koszula króla nie uzdrowi" - prof. Tadeusz Gadacz