Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 30 listopada 2012

787. Wdzięczność

Wczoraj przystanęłam i pochyliłam się nad słowami trzech kobiet. Dotknęły one moich bardzo czułych punktów, powiedziałabym nawet, że newralgicznych. Każdy chyba takie ma. Różnica polega tylko na sposobach radzenia sobie z nimi. Bo niezaprzeczalnie wzbudzają one emocje, a tym można pozwolić dojść do głosu albo można je zdeptać, zanegować, czy stłumić. Można też od nich uciec - na przykład w alkohol. 

Potem już tylko jeden krok do uzależnienia, współuzależnienia, wychowywania dzieci, które wkraczają w życie naznaczone stygmatem DDA, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Szukanie pretekstu do wypicia. Przemoc w rodzinie - zarówno psychiczna, jak i fizyczna. Samotność i poczucie osamotnienia w miejscu, które nazywa się "domem". Osobom z rodzin dotkniętych problemem alkoholowym nie trzeba tego tłumaczyć. Inni nigdy nie pojmą w czym rzecz i - bynajmniej - nie jest to ich winą. Bo przez to trzeba przejść. Trzeba to przeżyć.

Sporo przemyśleń, które sprawiły, że kliknęłam w jeden folder zapisany na pulpicie laptopa i w jeden dokument tekstowy, który na kilkunastu stronach, jak w pigułce, jest niczym potężna dawka emocji, jakich doświadczałam na przestrzeni ponad czterech lat. Przeczytałam go raz jeszcze, ale tak naprawdę nie musiałam tego robić, bo nigdy nie zapomniałam i podejrzewam, że nigdy nie zapomnę jak się czułam - choć od ostatniego wpisu minęło już ponad osiem lat. 

Mimo bardzo dobrej pracy i wynajmowanego mieszkania nie byłam wtedy szczęśliwa. Teraz, nie mając pracy i wynajmując pokój u rodziców, dostrzegam wyraźnie, że absolutnie nie chodzi o fizyczne odcięcie się od źródeł problemu alkoholizmu ojca i współuzależnienia matki, lecz o uwolnienie emocji, przepracowanie ich na terapii i oddychanie pełną piersią. Przed sobą i tym, co jest w środku, ucieczki nie ma. Wiem, że przeszłam straszliwie długą i krętą drogę, ale zawsze będę powtarzać, że było warto. 

Dlatego jestem wyczulona na różne sygnały i symptomy, które wysyłają (często nieświadomie) ludzie. Potrafię znaleźć je między wierszami, zobaczyć w spojrzeniu, geście, mimice twarzy, czy zachowaniu. Za ten dar (może nawet talent), bo tak go nazywam, jestem niezmiernie wdzięczna. Bo mogę go wykorzystać i pomóc innym. Bo coś, co było traumą, może dać ogromną siłę i uwrażliwienie na problem.