Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 15 stycznia 2013

896. Czekając...

Dzwoniłam do ośrodka, do którego chodziłam na spotkania grupy DDA, a potem indywidualne. Moja terapeutka wraca jutro po rocznym urlopie. W grudniu 2011, podczas ostatniej sesji, umówiłyśmy się na kontakt właśnie w tym okresie. Najpewniej pojutrze będę znała datę naszego spotkania. Co dalej? Okaże się w trakcie jego czterdziestu pięciu minut.

Nie wiem czy potrzebuję jeszcze terapii. Czasem mi się wydaje, że tak, ale zastanawiam się, czy w takich chwilach nie odzywa się we mnie perfekcjonistka, która wciąż jest z siebie niezadowolona i chce w sobie coś wiecznie poprawiać i ulepszać. A przecież w życiu nie chodzi o bycie "od do", ani o "poprawność polityczną".

Nie wiem czy chcę kolejnych spotkań. Zmęczenie materiału - tak się to chyba fachowo nazywa. Stan, w jakim jestem obecnie. Z jednej strony mam też przesyt, ale z drugiej - ogromną ciekawość tego, co tam mogę w sobie jeszcze zobaczyć i wyciągnąć na światło dzienne. Bo lubię wiedzieć, żeby móc zrozumieć.

Wszystko wyjdzie w praniu. W sumie, przez trzynaście miesięcy radzenia sobie na własną rękę i bez cotygodniowej "superwizji" sporo się wydarzyło w moim życiu emocjonalnym. Na pewno chciałabym o tym powiedzieć terapeutce. Bo to są takie moje mniejsze lub większe sukcesy. Wynotowałam je już jakiś czas temu - żeby nie zapomnieć.

Mąż, codziennie dzwoniąc do mnie z pracy, zawsze pyta, czy dbam o siebie. W tym pytaniu zawiera się wiele - czy zaspokajam swoje potrzeby: czy nie jestem głodna, czy nie chce mi się pić, czy nie jest mi zimno, czy daję radę psychicznie. Skupienie się na tych wszystkich składowych (oraz ich realizacja) jest zaledwie jednym punktem na mojej liście. O innych zapewne jeszcze kiedyś napiszę.