Kiedyś napisałam post, który zatytułowałam "Dziecięca lista marzeń" (166) oraz "Kostka" (190). Możecie je znaleźć w notkach archiwalnych, skopiowanych z blogu onetowego na blogspotowy.
Na tamtej liście było siedem pozycji. Czterech z nich nie mam już potrzeby mieć - z różnych powodów. Jedną zrealizowałam na swoje trzydzieste urodziny. Drugą w ubiegłym roku. Dzisiaj Mąż podarował mi trzecią.
Są dokładnie takie, o jakich zawsze marzyłam. Figurowe, białe, sznurowane, nowiutkie. Moje własne. Nikt mi ich nie odbierze.
Mąż sprawdził cennik lodowiska i godziny otwarcia. Niebawem wypróbuję prezent od Dyrektora Wykonawczego. Oczywiście razem z nim. Za rękę.