Wczoraj łaskotało mnie w gardle. Potem drapało. Wieczorem czułam się tak, jakby ktoś mi je ściskał obręczą. Bardzo długo nie mogłam usnąć. Miałam dreszcze i nie mogłam oddychać. W końcu obudziłam Męża i poprosiłam o lekarstwo. Jakoś się przespałam. Wstałam przed dziesiątą.
Rano odbył się nade mną sąd. Dwuosobowy. W składzie: matka i Dyrektor Wykonawczy. Dostałam wyrok - zakaz wychodzenia z domu. Siedzę więc w ciupie. Naobstawiali mnie jakimiś prochami, syropami oraz miksturami domowej roboty. Kazali mierzyć temperaturę i leżeć pod kocem. Wszystkiego, poza tym ostatnim, przestrzegam.
Mąż poszedł do kościoła. Matka śpi. A ja mam spokój od ich gadania. Bo na siłę chcą ze mnie zrobić chorą. Nie daję się.