Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

912. Jak dzieci

Lata dzieciństwa obecnych babć i dziadków przypadały na czasy kiedy jedni drugim wierzyli i pomagali, bo wszyscy doświadczali podobnych problemów, które ich jednoczyły. Chyba dlatego ludziom w podeszłym wieku, mającym zaszczepione tamte wartości, trudno jest zrozumieć, że ktoś mógłby ot, tak sobie chcieć ich oszukać.

Co rusz, czytam o kolejnych emerytach, będących najłatwiejszym celem, naciągniętych przez przeróżne firmy na zakup bardzo drogich rzeczy, często na kredyt. Telefoniczne lub listowne zaproszenia na prezentację pościeli o cudownych właściwościach, czy nadzwyczajnego odkurzacza nie ominęły także moich rodziców. Ich ogromna podejrzliwość i nieufność jest w tym konkretnym przypadku atutem, bo nigdy nie dali się nabrać na tego rodzaju chwyty. 

Matka nawet nie rozmawia z kimś, kto po drugiej stronie słuchawki proponuje jej uczestnictwo w prezentacji. Jak mantrę powtarza słowa: "ale ja pani/panu bardzo dziękuję, nie jestem zainteresowana", po czym kończy rozmowę. Takich telefonów jest codziennie kilka. Podobnie rodzice postępują z różnymi domokrążcami, oferującymi swoje usługi, często świadczonymi przez nieistniejące firmy. Obcym drzwi nie otwierają.

Jedna z moich znajomych opowiedziała mi historię, której bohaterami są jej rodzice. Podobnie jak moi, oboje na emeryturze. Siedzą w domu, a ich jedyną rozrywką było oglądanie telewizji i słuchanie radia. Do czasu gdy nie zaczęli regularnie chodzić na wszelkie prezentacje. Nowe hobby pochłonęło ich całkowicie. Dzięki temu moja znajoma regularnie zostaje obdarowywana nowym sprzętem domowym albo innego rodzaju "cudem".

Na nic się zdają tłumaczenia, że ten sam produkt można zamówić przez Internet lub kupić w sklepie za kilkakrotnie niższą cenę. Dla rodziców koleżanki, otumanionych przez sprytnych sprzedawców i naganiaczy, wszystko jest okazją, której nie można przepuścić. Bo promocja, bo ostatnie sztuki, itp., itd.

Na koniec tamtej opowieści usłyszałam słowa: "wiesz, oni są jak małe dzieci, które cieszą się na widok nowej zabawki i jak widzę ile mają radości z tego, że coś sobie kupili albo jak się cieszą, że mogą mi sprawić przyjemność, nie mam sumienia ich tego uczucia pozbawiać".