Czapki, czapy, berety, kominy, kapelusze - do wyboru, do koloru. Czego dusza zapragnie. Przymierzać, brać, kupować, nosić. Nikt mi nie wmówi, że nie może znaleźć czegoś odpowiedniego, gustownego i w dobrej dla siebie cenie. Nie uwierzę, bo fasonów bez liku. Wystarczy poszukać.
Macie świadomość faktu, że przez głowę ucieka do czterdziestu procent ciepła produkowanego przez organizm? Warto więc (i należy) ją chronić. Szczególnie w zimie. Ten, kto doświadczył bólu zatok, wie o czym mówię i co mam na myśli. No chyba, że są na tym świecie masochiści.
Jak co roku, nieodmiennie dziwię się głupocie (a może nowej modzie) panującej wśród niektórych ludzi - nie tylko młodych, ale i tych, co teoretycznie powinni być mądrzejsi - aczkolwiek nieraz mądrość wcale nie idzie w parze z wiekiem. Skurczeni, skuleni, przemarznięci, z czerwonymi od mrozu nosami i takimi samymi policzkami. Ale konsekwentnie - bez czapki.
Z drugiej strony, obserwuję zjawisko zgoła przeciwne. Jego bohaterkami są panie w wieku lekko i mocno starszym. Nawet w pomieszczeniach typu poczekalnia, czy kawiarnia, zdejmują swe okrycia wierzchnie, pozostawiając te na głowie. Czasem wygląda to dość groteskowo. Nie wiem czy boją się o zburzenie misternie ułożonej fryzury, czy też mają brudne i tłuste włosy, których nie chcą pokazywać publicznie?