Najpierw definicja - Honor (pojęcie moralne). Tak, żeby uściślić, bo każdy może coś innego rozumieć pod tym jednym słowem. Czy ktoś go jeszcze teraz używa i stosuje w praktyce? A może należy je już zaliczyć do grupy archaizmów?
Jak byłam dzieciakiem, hasającym po podwórku, grającym w gumę, skaczącym na skakance, bawiącym się w chowanego i całą masę innych zabaw, które nie wymagały żadnych kosztownych gadżetów, dobrze zapamiętałam owo tytułowe "słowo honoru".
- Obiecujesz?
- Obiecuję!
- Słowo honoru?
- Słowo honoru!
Zaledwie dwa wyrazy, ale jeśli ktoś ich wtedy użył, nie było odstępstwa - musiał dotrzymać. Jeśli obietnicę złamał, nie miał nawet po co wychodzić na podwórko - ostracyzm kolegów i koleżanek był najbardziej dotkliwą karą, jaką można było wymierzyć drugiemu. Chyba dlatego takie przypadki zdarzały się niezmiernie rzadko.
Dotrzymywanie słowa było kiedyś uznawane za honorowe. A teraz? Stwierdzam, że należy do rzadkości i odchodzi do lamusa, jako relikt niechcianej przeszłości. Ileż to razy słyszymy powtarzane jak mantra: "zadzwonię, napiszę, spotkamy się, odezwę się", itp., itd. Przykłady można mnożyć bez końca. I co? Jedno wielkie NIC.
Puste słowa, za którymi - poza zdawkową i niejednokrotnie wymuszoną (choćby konkretną sytuacją) uprzejmością - nie kryje się żadna treść i żadne działanie. Obietnice bez pokrycia. Słowa rzucane na wiatr. Nieważne, że ktoś inny czeka na ich realizację, nie tracąc nadziei i wiary w słowo honoru.
Bóg, Honor, Ojczyzna - czy mają jeszcze jakieś znaczenie?