Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

926. Rozwód?

Czy my się kłócimy? Znaczy ja i Mąż? O, jeszcze jak. Chociaż nie, teraz już nie tak jak kiedyś. Obecnie jest tylko kłótnia i foch. Najgorsze akcje były zanim zaczęłam pisać blog. Wcześniej ciągnęłam za sobą ogon rozwodowy. Kiedyś nawet Dyrektorowi Wykonawczemu wzór pozwu mailem do pracy wysłałam. Raz Mąż nocował w firmie, bo mu zabroniłam wracać do domu. Dopiero rankiem się pogodziliśmy. Ale to już przeszłość. Zamierzchła. No, może nie do końca, ale kilkunastomiesięczna.

Problemem była moja złość, a właściwie nieumiejętne sobie z nią radzenie. Obrywał Bogu ducha winny Głos Rozsądku. Przepracowałam tamte emocje na terapii. Nauczyłam się jak wyrażać siebie, ale bez gróźb rozwodowych. Bo wtedy ewidentnie to ja byłam winna tamtych kłótni. Do czego się przyznaję bez bicia i biorę odpowiedzialność za swoje czyny.

Teraz kłócimy się inaczej. Bardziej konstruktywnie. Nie wyłączamy telefonów, odbieramy połączenia i odpisujemy na SMS-y. I przede wszystkim ROZMAWIAMY. Każde z nas mówi o swoich uczuciach, potrzebach i oczekiwaniach. A że często się one rozmijają, więc iskrzy. Jak choćby wczoraj.

Nigdy nie kłóciliśmy i nie kłócimy się o rzeczy zasadnicze. Zawsze o jakieś bzdury. I to o takie, że potem (jak na spokojnie zastanawiamy się od czego się zaczęło) nawet nie pamiętamy o co nam poszło. A że czasem emocje w nas buzują, więc jakieś ich ujście musi być.

W weekend focha strzelał Mąż, nie ja. Obrażony był na mnie i to jak. Trzeba było widzieć jego minę. A potem  mnie przepraszał i dziękował mi, że jestem dobra żona - mądra, wyrozumiała, o dobrym sercu, wybaczająca. To on tym razem był upartym, nabzdyczonym i wrednym typem.

Było, minęło. A najlepsze jest to, że ani ja, ani Dyrektor Wykonawczy nie znosimy się kłócić. Czemu więc to robimy? Oto jest pytanie...

A, jeszcze jedno - jakby ktoś oczekiwał sensacji - rozwodu nie będzie. Skąd ta pewność? Mamy dość bogato wyposażoną apteczkę pierwszej pomocy, z której korzystamy w nagłych i kryzysowych wypadkach. Poza tym, w naszym życiu na pierwszym miejscu jest Bóg, tak więc cała reszta jest na właściwych.