- Stęskniłam się za Tobą, wiesz?
- Ja zawsze w weekendy za Tobą tęsknię. A jak tęskniłaś za mną?
- Często o Tobie myślałam - co bym Ci powiedziała, tak na bieżąco.
- Też tak mam.
- No widzisz.
- Zawsze się zastanawiam co robisz, gdzie jesteś, jak się czujesz.
- To nie muszę tłumaczyć. Mam tak samo. Jak narzeczone.
- Jak zakochane narzeczone.
- No raczej takie narzeczone mam na myśli. A są inne?
- Z rozsądku.
- Nie, to nie w moim przypadku.
- Ale to nie my.
- Co mi zabierasz słowa?
- Moje są.
- Były moje, tylko wolniej piszę.
- A to już nie moja wina.
- Twoja - piszesz za szybko!
Mniej więcej tak wyglądał zaledwie fragment mojej wczorajszej rozmowy z Agatą. Celowo nie napisałam które kwestie należą do kogo.
Ściągamy się telepatycznie, nie umawiając się wcale wcześniej. Jedna coś mówi, druga kończy zdanie - albo obie, jednocześnie wypowiadamy te same słowa. Myślę dziś o niej, dostaję SMS: "jak tam u lekarza?" Odpisuję, a potem otwieram drzwi. Poczta Polska z przesyłką. Rozpakowuję zawartość małego pudełka. W środku znajduję ciastka, które Agata piekła w piątek wieczorem, zaraz po naszej rozmowie na Skype. Słowem się nie zdradziła, wysłała i zrobiła mi ogromną niespodziankę.