Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 21 lutego 2013

980. Minimalizm

W idei minimalizmu nie chodzi o to, by nie posiadać nic, lecz o to, by mieć dokładnie tyle, ile nam potrzeba - nie mniej i nie więcej. Wszystko zależy od konkretnego człowieka i jego indywidualnych potrzeb.

Rozejrzyjcie się po swoim pokoju, mieszkaniu, czy domu. Wszędzie pełno przedmiotów. I odwieczny problem - brak miejsca, bo ściany nie są z gumy, a szuflady, szafy i pawlacze bez dna. Ubrania, które od lat wiszą na wieszakach, ale wciąż żal się nam z nimi rozstać, mimo iż w nich nie chodzimy. Kupujemy więc nowe. Durnostojki, durnowiszki i durnoleżki, czyli coś, co ma nadawać klimat miejscu, a tak naprawdę jest siedliskiem kurzu, na ścieranie którego tracimy mnóstwo czasu. I tak dalej, i tak dalej.

Idea minimalizmu od kilku miesięcy krąży mi po głowie. Proces myślowy wciąż się zapętla. Wyciągam wnioski. Dużo czytam w tym temacie. Obserwuję. Dopasowuję do siebie. Nic na siłę. Nie chodzi o to, by wyrzucić na śmietnik większość rzeczy. Może bardziej o to, by dać tym rzeczom, nieużywanym i niepotrzebnym, drugie życie - sprzedać albo podarować je komuś, komu się przydadzą. Dojrzewam do takich decyzji.

Jakiś czas temu pisałam o porządkach, które z Mężem robiliśmy przed planowaną przeprowadzką do Gdańska. Ona nie doszła do skutku, z przyczyn od nas niezależnych, ale dzięki temu część niepotrzebnych nam rzeczy zniknęła z naszego pokoju. Książki trafiły do biblioteki, kilka kompletów ceramiki i szkła do Sąsiadów. Nie odczuwamy braku tamtych przedmiotów. Wciąż bowiem mamy nadmiar.

Coraz częściej przed jakimkolwiek zakupem zadaję sobie pytanie - czy ja naprawdę tego potrzebuję, czy tylko spełniam swoją chwilową fanaberię lub kaprys? Chcę, czy potrzebuję? Oczywiście, że czasem wygrywa "chcę", ale daję sobie czas na przepracowanie tych proporcji. Jeszcze raz powtórzę - nic na siłę.

Pewnie niejednokrotnie napiszę coś w tym temacie, bo nie ukrywam, że podoba mi się idea minimalizmu. Im bardziej się w nią zagłębiam, tym większą mam chęć wcielać ją w swoje życie. Mąż też jest na tak. 

Do poczytania:
Miej mniej, gdy chcesz więcej
Mniej, czyli więcej