Mleczko do ciała z witaminą E kupiłam, bo skusiła mnie promocyjna cena, czyli 7 złotych za 400 ml. Jest dość tłuste (dzięki temu wystarcza na dłużej) i trzeba dać mu trochę czasu, żeby się wchłonęło, ale warto poczekać. Poznaję, że kosmetyk działa jeśli po jego zastosowaniu skóra mnie nie swędzi. W tym wypadku tak właśnie się dzieje. Jest białe i pachnie prawie jak mydło, co mi bardzo odpowiada.
Bambino krem ochronny z tlenkiem cynku jest przeznaczony dla dzieci, ale jak się okazuje i dorosłe oraz dojrzałe kobiety też mogą mieć z niego korzyść. Stosuję go na noc, bo jak śpię nie zależy mi na tym, czy moja twarz się świeci, czy nie. Na dzień i pod makijaż, przy cerze mieszanej, jego używanie może być dość ryzykowne, ale wieczorem sprawdza się rewelacyjnie, gdyż twarz o poranku jest gładka jak pupa niemowlaka. Jest biały i pachnie delikatnie. Tani, a wydajny.
Carmex mint w tubce jest moim faworytem jeśli chodzi o produkty do pielęgnacji ust tej firmy. Ten w słoiczku oddałam Mężowi, bo jest zbyt tępy i trudno go wydobyć. Podobnie było ze sztyftem, który się lepił i kleił. Dyrektorowi Wykonawczemu pasował, więc go zużył. Tubka o zapachu truskawkowym jakoś do mnie nie przemówiła. Za to mięta jest genialna, ale ja zawsze miałam fioła na jej punkcie - pod każdą postacią. Carmex jest dość drogi, dlatego zawsze czekam na promocję i dopiero wtedy go kupuję.
Moim ostatnim odkryciem są maseczki Ziaja. W praktycznych małych saszetkach. Na razie przetestowałam nawilżającą i antystresową, ale spróbuję jeszcze innych. W końcu idzie wiosna, więc po zimie warto zadbać o twarz i w nią zainwestować. Tym bardziej, że nie jest to kosztowny zabieg.