Przedświąteczna garść perełek. Albo jak kto woli - horrorków. Do wyboru, do koloru. Raczej nie do kopiowania.
W Wielki Piątek Mąż zadzwonił do mnie, bo już nie dawał sobie rady z tym, co wyprawiają jego koledzy w pracy. Picie od samego rana - piwo i wódka. Oczywiście wszyscy uważają się tam za katolików. Kiedy Dyrektor Wykonawczy nie wytrzymał i zwrócił komuś uwagę, że przecież jest post, usłyszał: "piwo nie ma tłuszczu, a rybę już dziś jadłem, więc co mam się więcej poświęcać?"
W Wielką Sobotę, już razem, widzieliśmy panów pijących piwo i wino pod sklepami, a także stojących przed wejściem do klatek schodowych i spożywających procentowe trunki. Alkoholizm wydaje się być problemem, którego większość nie chce dostrzec, bo jest niewygodny. Szczególnie dla państwa, które na tym zarabia krocie. Wystarczy zajrzeć do przedświątecznej zawartości koszyków w supermarketach. Żarcie i chlanie (mocne nazewnictwo jest efektem zamierzonym) - oto dwie nieodłączne składowe udanego świętowania.
Pora na świąteczne życzenia. Eksperymentalnie, poza kilkunastoma kartkami wysłanymi wcześniej pocztą, pierwsza nie napisałam ani jednego SMS, czy maila. Celowo, świadomie i z premedytacją. Jakoś nie bardzo miałam ochotę po raz kolejny się narzucać i nadskakiwać. Niech druga strona się wreszcie wykaże. Brak dobrego wychowania, kultury i szacunku wychodzi jak na dłoni.
Normą stają się już maile wysyłane hurtem, jak leci, do wszystkich z listy adresowej nadawcy. Szybko, darmowo i bezimiennie. Wystarczy wstawić zdjęcie, a potem tylko "kopiuj, wklej i wyślij". Nawet na takie twory nie odpowiadam, bo i po co? Czym różnią się owe "życzenia" od tradycyjnych łańcuszków szczęścia? Dla mnie niczym. Zwykły spam.
Esemesowe wierszyki rodem z sieci - jak choćby ten (pisownia oryginalna, z zachowaniem błędów ortograficznych oraz interpunkcyjnych): "śnieg nam wszystkim popsuł szyki, przykrył jaja i koszyki a kurczaczkom zmarzły nórzki, więc się tulą do rzeżuszki, lecz choć śnieg nam pada w święta i pogoda taka wstrętna my święconym się dzielimy i radości Wam życzymy".
Po nich następuje podpis. Po nim można poznać kto w danej rodzinie jest najważniejszy. Spotkałam się z trzema konfiguracjami. Wersja pierwsza - dziecko/dzieci, matka, ojciec. Wersja druga - matka, dziecko/dzieci, ojciec. Wersja trzecia - matka, ojciec, dziecko/dzieci. Zdecydowanie wybieram bramkę numer trzy, bo jak dla mnie matka i ojciec powinni być na pierwszym miejscu. W końcu bez nich owo/owe dziecko/dzieci by się nie narodziło/narodziły.