"Jeśli ma się w życiu bałagan, to przyciąga się śmieci" - całkiem niedawno wyczytałam gdzieś te słowa, które głęboko zapadły mi w pamięć. Każdy może interpretować je na swój własny sposób. Dla mnie są one ogromną metaforą i zarazem dosłownością.
Kiedy wróciłam do swoich pamiętników sprzed kilku lat zauważyłam jedną rzecz - lepiej się czułam psychicznie po zrobieniu porządków - przeważnie tych dotyczących garderoby i wokół siebie. Jak patrzę na to teraz, dochodzę do wniosku, że prawdopodobnie było mi o wiele łatwiej zapanować nad tą stroną życia, którą mogłam łatwo kontrolować. I pewnie uciekałam w porządkowanie rzeczy od porządków we własnych emocjach.
Wspominałam już o ostatnim przedślubnym rozwodzie jeszcze nie Męża, który zostawił mnie i nasze wspólne plany, emigrując do Anglii. Tak naprawdę uciekł od wspomnień. Przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Myślał, że zmiana otaczających go twarzy i środowiska przyniesie mu ulgę, zapomnienie i pogodzenie. Zapomniał tylko o jednym. O tym, że przed sobą nie ma ucieczki. Udało mu się uciec od obrazów i miejsc, ale nie od wspomnień i myśli.
Można chować głowę w piasek i udawać, że nie ma problemu, że on nie istnieje. Można wypierać fakty, tworzyć iluzję i zaprzeczać. Można zakłamywać rzeczywistość i popadać w mniejsze lub większe uzależnienia. Można zamykać oczy, żeby nie zobaczyć. Można tak robić nawet całe życie. Wszystko można, bo tak jest łatwiej.
Zamrożone w tobie emocje zapłoną ogniem, który wypali cię od środka. Zaczniesz czuć ucisk w klatce piersiowej, nie będziesz mógł spać, albo wręcz przeciwnie - będziesz uciekać w sen. Twoje serce będzie kołatać, a dłonie będą się pocić. Będziesz mieć napady lęku i duszności. Apatia i zmęczenie albo nerwowość, rozdrażnienie oraz agresja będą twoimi nieodłącznymi towarzyszami. Lekarze, po serii badań, uznają cię za zdrowego na ciele, ale twoja cierpiąca dusza właśnie w ten sposób będzie rozpaczliwie wołać o pomoc.
Twoja przeszłość będzie jak ciągle powracająca czkawka, prześladująca cię do końca życia. Nigdy i nigdzie nie uciekniesz bowiem od siebie i od tego, co w tobie nieprzepracowane i pozamrażane. Tu nie było, nie ma i nie będzie dróg na skróty.
Genialnie ujęła to Beata Pawlikowska. W książce, na którą czekam z niecierpliwością. W kontekście tego, co napisałam powyżej, polecam szczególnie te dwa rozdziały, choć z góry lojalnie uprzedzam, że ich treść może zaboleć, więc lepiej schowaj głowę w piasek. Jeszcze masz czas, by uciec.