Okno uchylone, ale zasłonięte, gdyż promienie słoneczne oślepiają mnie, odbijając się od monitora. Porządków ciąg dalszy. "W każdym kątku po dzieciątku" - gdzie nie zajrzę, tam coś do zrobienia. Doszło do tego, że mam poczucie winy jak nie przejrzę choćby jednej szuflady, czy pawlacza każdego dnia. W weekend zrobiłam sobie dyspensę i wcale się dobrze z tym nie czułam.
Mąż wyniósł dziś kilka najbardziej opasłych książek do biblioteki. Do końca tygodnia będzie jeszcze miał co nosić. A to i tak tylko te pozycje, które poszły od razu, na pierwszy ogień, prawie bez zastanowienia i protestu. Co do innych, daję sobie czas do namysłu, przetrawienia i pożegnania się z nimi.
Dzięki segregacji robi się więcej miejsca na półce. A będąc przy tej ostatniej - już mamy na nią chętnego (oddajemy za darmo koledze Głosu Rozsądku), bo nam się raczej nie przyda. Wyrzucić szkoda, gdyż jest w dobrym stanie. No i przyjechała z nami aż z Anglii. Poza tym, wciąż są jeszcze dwie inne. Jedna i tak całkiem pusta.
Kilka drobiazgów podarujemy Marc'owi kiedy nas odwiedzi. Jest też coś dla jego córki, która pewnie się ucieszy z tego, czym mogę i chcę się z nią podzielić. Mamy też przygotowany plan A, B i C, czyli to, co warto pokazać przyjacielowi Męża, a czego jeszcze nie widział podczas trzech ostatnich pobytów w naszym mieście. No i coś na ząb, czyli typowa polska kuchnia, bo Marc, choć jest fanem jedzenia śmieciowego (co po nim widać z daleka), u nas próbuje rodzimych potraw. Bardzo smakował mu żurek z jajkiem i kiełbasą.
Dyrektor Wykonawczy nie poszedł w sobotę na basen, ale sam podjął taką decyzję - w trosce o swoje zdrowie, bo się biedaczysko przeziębił. Najpierw drapało i łaskotało go w gardle, a potem zrobił się wielce pociągający, więc nie ryzykował. Wpadł za to na pomysł popływania razem z Marc'iem. Sam zainteresowany jeszcze nic nie wie i ciekawa jestem co powie. Ja mogę sobie na nich co najwyżej popatrzeć zza szyby, chociaż Mąż kupił mi ostatnio jednoczęściowy kostium kąpielowy - tak na wypadek i na zaś, gdyby we wrześniu była słoneczna pogoda nad morzem.
Salon CCC uznał reklamację butów Dyrektora Wykonawczego i w ciągu najbliższych trzech miesięcy może on wymienić je na co tylko chce, a co jest w ofercie sklepu - choćby na damskie obuwie, torebkę albo biżuterię. Ważne, by kwota nie była niższa, ale taka sama lub wyższa. Dzisiaj dyskutowaliśmy w tym temacie i jak na wcielających w życie minimalizm przystało, każde uparcie twierdzi, że nic nie potrzebuje.
Nabyliśmy za to klapki na basen dla Męża, gdyż tu innego wyjścia nie było. Na bosaka w takim miejscu lepiej nie chodzić. Nie śmierdzą, bo wąchałam przed zakupem. Niestety - teraz tak trzeba, choć wiem, że dziwnie wygląda ktoś (czyli ja), kto wykonuje taką czynność.
Wciąż nie znamy jeszcze losów reklamowanej pary klapków oraz czajnika, ale niebawem powinniśmy i w tych kwestiach mieć jasność sytuacji.