Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

1.104. Wół i cielę

Obserwuję od pewnego czasu dwie niepokojące i (niestety) wciąż wzrastające tendencje.

Pierwsza z nich dotyczy osób, które od dziecka wychowywały się w luksusie i nigdy im niczego nie brakowało. Żyli, żyją i pewnie dalej żyć będą bez jakiejkolwiek świadomości faktu, iż nie wszyscy są na tym samym poziomie materialnym. Ale żeby to zrozumieć, potrzeba chociaż odrobinę empatii i wrażliwości. Przykłady?

Kiedyś jedna z moich dalszych znajomych opowiadała mi historię swojego faceta, z którym wtedy się spotykała. Zdumiona, z oczami jak pięciozłotówki i wypiekami na twarzy mówiła, że nie potrafiła zrozumieć tego, co słyszała od tego, którego kochała. 

- No bo wiesz, on mówił, że otwierał lodówkę, a tam było tylko powietrze. Ale o co chodzi?
- O to, że nie miał co jeść. Proste - tłumaczyłam jej.
- Ale jak to? Przecież idziesz do sklepu i kupujesz.
- Jak masz pieniądze, to tak, a jak nie masz, to za co masz coś kupić?
- Jak to nie masz pieniędzy?
- Normalnie. Jest środek miesiąca i zostaje ci na przykład 20 złotych do końca.
- Ale przecież za tyle się nie da przeżyć.
- Nie da się. Dlatego w lodówce wieje pustką.
- Nie rozumiem. Jak jestem głodna, idę do sklepu i wsadzam do koszyka to, na co mam ochotę.
- A jak nie masz pieniędzy w portfelu?
- To płacę kartą.
- A jak nie masz nic na koncie?
- To niemożliwe.
- Owszem, możliwe.

Tamta rozmowa naprawdę miała miejsce, a moja znajoma nie była przysłowiową głupią blondynką, lecz inteligentną i wykształconą osobą. Brakowało jej "jedynie" empatii i wrażliwości. W sumie nie ma jej co winić za to, że nigdy nie poczuła co oznacza głód, chłód i pragnienie oraz że obracała się w podobnym towarzystwie.

Druga grupa to osoby, które wyrosły i wychowały się w biedzie, czasem nawet ogromnie dokuczliwej. Zapomniały jednak o niej tak szybko, jak szybko "wżeniły" się w bogatą rodzinę i poczuły spore pieniądze swojego męża oraz teściów, za które wreszcie mogą do woli rekompensować sobie finansowe braki z dzieciństwa i młodości. Nagle stały się wielce krytyczne wobec dawnych i nowych znajomych - tych, którzy pozostali o wiele gorzej sytuowani. Przykłady?

- Kto to widział kupować na bazarze?! W czymś takim nie będę chodzić. Grzebać w ciuchach w lumpeksie? W życiu! Brzydzę się. Kupuję tylko markowe rzeczy w firmowych sklepach. Płacę za jakość, a nie za chińszczyznę.
- Nie macie zmywarki? Nie mów, że robisz to ręcznie?! No chyba sobie żartujesz! Przecież sprzęt jest po to, żeby życie ułatwić!
- Jak się tu wprowadziliśmy, musieliśmy pozbyć się tych wszystkich peerelowskich staroci, bo to szczyt obciachu.
- No wiesz, masz taki sam żyrandol, jaki wisiał u moich rodziców trzydzieści lat temu. Czemu go nie wyrzucisz?
- Jak można się kąpać w takiej zardzewiałej wannie? Brzydziłabym się tam wejść. Ty nie?
- Pociągiem jedziecie?! Tyle godzin?! Nie wytrzymałabym. Muszę mieć komfort i klimatyzację w czasie jazdy. Poza tym, wagony są brudne.
- Nie prasujesz majtek i skarpetek? Przecież jak to zrobisz, będą takie delikatne i przyjemne w dotyku.

Wszystkie powyższe teksty usłyszałam ja lub usłyszeliśmy oboje z Mężem. Od tych, którzy dawno odcięli się od przesłania zawartego w mądrym przysłowiu "zapomniał wół jak cielęciem był". Podążając śladami takich ludzi, też się od nich odcięliśmy. 

Jeśli dla kogoś miarą mojej wartości jest stara wykładzina na podłodze, czy peerelowski regał lub czterdziestoletnia zardzewiała wanna, szczerze współczuję. Kim będzie jeśli straci to swoje nowe wypucowane mieszkanie z jego wszystkimi modnymi sprzętami? A kim jest już teraz?