Czytam zachłannie albo nie czytam wcale. Tylko jedną książkę naraz. Podziwiam ludzi, którzy potrafią przebywać w kilku jednocześnie. Ja tak nie umiem i chyba nawet nie chcę umieć.
Wsiąkam w pewną historię i noszę ją w sobie póki nie przetrawię. Teraz jestem jeszcze z bohaterem TEJ pozycji. O tylu rzeczach nie miałam pojęcia, bo niby skąd?
Do czytania potrzebuję spokoju - w sobie i w domu. Dobrze, że dzięki słońcu mogę mieć otwarte okno, które zagłusza krzyki mojego ojca. Zdecydowanie wolę hałasy dochodzące z ulicy i podwórka, nawet jeśli jest to ujadanie psa, pisk dzieci, czy klakson samochodu, bo śpiew ptaków to czysta rozkosz.
Wpadłam w ciąg. Czytelniczy. I niech tak zostanie.