Jest kilka rzeczy, o których chcę napisać w najbliższym czasie. Choćby o wieczorno-niedzielnych odwiedzinach u naszego ulubionego proboszcza, o zgrywaniu angielskiego dziada, o ideale kobiety oraz o mojej wczorajszej (tym razem w pojedynkę) wizycie u R., a także o osobliwie dziwnym zachowaniu pewnego bibliotekarza.
Jako że dzisiaj zerwaliśmy się z Mężem skoro świt, bo krew nie woda, pobrana być musi odpowiednio wcześnie, idę sobie w rejs, zostawiając kilka makrofotek z dwóch ostatnich dni.