Przykro mi było patrzeć dzisiaj rano na minę leżącego obok Męża. Smutną i zatroskaną, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko. Jak sam potem przyznał, jeszcze do wczoraj miał na nosie różowe okulary. W jednym z moich wtorkowych postów zobaczył prawdę. Zderzenie z rzeczywistością zabolało go tak mocno, że nawet nie chciał o tym przez jakiś czas rozmawiać.
Czasem faktycznie bywa tak, że wolimy nie widzieć, nie wiedzieć i nawet nie dopuszczać do siebie myśli, że sami stwarzamy sobie iluzję, w której żyjemy. Nieraz jednak wystarczy spojrzeć na te same sytuacje oczami kogoś, komu się ufa i kto jest blisko, lecz mimo wszystko i na szczęście z boku, żeby dopiero wtedy dostrzec coś spod całkowicie innego kąta.
Człowiek uczy się na błędach. Przeważnie swoich. Taka nauka trwa całe życie. Jedyne, co można zrobić, to wyciągnąć wnioski i odrobić lekcje na przyszłość. Być mądrzejszym i przyjąć egoistyczną strategię drugiej strony za swoją własną. "Co się stało, to się nie odstanie". Ostatnich kilka dni należy już do przeszłości i nie ma najmniejszego sensu do nich wracać.