Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 13 maja 2013

1.129. Dobre, bo trójmiejskie

Przyznam, że raczej dość ciężki ze mnie przypadek, gdyż nie jest łatwo mnie omamić, czy skusić obietnicami cudownie odmładzających specyfików. Szczególnie jak się jest po czterdziestce i jest się świadomą nieubłaganego prawa grawitacji, zmarszczek oraz dodatkowych centymetrów tu i tam.

Nie wierzę, że nagle odkryto jakiś innowacyjny, rewelacyjny balsam, czy krem, który w mig sprawi, że moja cera i ciało zrobią się jędrne i młode jak u kogoś, kto jest dwadzieścia lat ode mnie młodszy. Nikt i nic mnie do takich bzdur nie przekona. Jak mawiała moja matematyczka z liceum: "za stary wróbel jestem, żeby mnie brać na takie plewy".

Lubię próbować różne rzeczy. Czasem gdzieś o czymś przeczytam. Nieraz ktoś znajomy coś mi poleci. A niejednokrotnie sama na coś się natknę. Ale nie biegnę natychmiast do sklepu, tylko myślę - potrzebuję, czy chcę? Odwieczne (i zarazem jedno z moich ulubionych) pytanie, które sobie zadaję.

Ostatnio przekonałam się do używania maseczek. Takich jednorazowych, z saszetek. Polskich, z Trójmiasta. Kupiłam wszystkie sześć kolorów. Żółty, różowy, czerwony, zielony, szary i brązowy. Z glinką. Zmywalne.

Nie napiszę, że po ich stosowaniu wyglądam jak trzydziestka, bo byłaby to nieprawda. Śmiało powiem jedynie, że twarz jest o wiele lepiej nawilżona, przyjemniejsza w dotyku, bardziej napięta.


Wszystkie są świetne, ale gdybym musiała wybrać tylko moją ulubioną trójkę, postawiłabym na różową, zieloną i szarą.

I jeszcze coś. Zaryzykowałam, bo jestem leń w kwestiach pielęgnacji. Zobaczyłam coś takiego i po dwóch tygodniach namysłu kupiłam.



Pachną pięknie. Wystarczy je założyć na umyte stopy i posiedzieć w nich dwadzieścia minut. Praktyczne - wielokrotnego użytku, można je prać. Efektem jest naprawdę dobrze nawilżona i wygładzona skóra. 

Przypadek, że producentem jest kolejna firma z Trójmiasta?