Przeczytałam "Sztukę prostoty" Dominique Loreau już jakiś czas temu. Na tę chwilę mogę o niej napisać jedynie, że trąci mi bardziej snobizmem - i to luksusowym, a nie praktycznym minimalizmem. Bo czymże innym jest codzienne delektowanie się posiłkami podanymi na porcelanowych talerzach i jedzone z użyciem srebrnych sztućców, podczas gdy siedzimy wygodnie na najdroższej skórzanej sofie?
Obiecałam samej sobie dać jeszcze jedną szansę tamtej książce. Może wtedy spróbuję ją czytać z innym nastawieniem. Wiem, że nie muszę się stosować do rad autorki (na całe szczęście), żeby wcielać w życie minimalistyczne podejście. Poza tym, zbyt dużo wzmianek o zen i kulturze Wschodu jakoś nieszczególnie przystaje mi do polskich realiów.
Co innego Leo Babauta. Jego teksty prawie pochłaniam. Powstrzymuje mnie jedynie chęć przystanięcia, zatrzymania się i pomyślenia o tamtych słowach. Czasem uśmiecham się do siebie, bo wychodzi na to, że w mojej głowie minimalistyczne zmiany zaczęły się już dawno, kiedy wcale a wcale nie byłam ich świadoma.
Wczoraj zlikwidowałam swoje konto na Skype. I prawie od razu poczułam się jak Leo, który doświadczył wielu pytań "dlaczego?" w momencie powiadomienia znajomych o rezygnacji z poczty elektronicznej. To samo pytanie padało wielokrotnie jeśli chodzi o zablokowanie możliwości dodawania komentarzy do postów na tym blogu. Dokładnie tak samo było kiedy już wcześniej usunęłam swoje prywatne konto na Facebooku, Naszej Klasie i Gadu Gadu.
"Nie musisz odpowiadać". Taki tytuł nosi jeden z podrozdziałów książki "Skup się. Prosta droga do sukcesu" Babauty. W nim oraz w wielu innych są odpowiedzi na pytania, które czytam i słyszę, a na które reaguję odpowiedzią "minimalizm", czy "długi ciąg przyczynowo-skutkowy" albo jeszcze coś innego w podobnym tonie.
Niczego nie wykluczam, bo sama nie wiem w którą stronę pójdę tą drogą. Jestem elastyczna. W związku z powyższym może stanie się tak, że pewnego dnia i to miejsce zniknie z sieci?