Ledwo dzisiaj rano się obudziłam i jakoś wstałam, zaraz znowu ległam jak długa na sofie. Migrena, a raczej kolejne pół dnia walki z nią na szczęście już za mną. Może pomogły granulki Aspiryny, a może dobroczynny wpływ miało zajęcie rąk oraz oczu robieniem zdjęć? Tego nie wiem. Najważniejsze, że znowu nadaję się do użytku.
Pogoda iście wymarzona do przebywania na dworze - ciepło, nawet bardzo, lecz dzięki wiatrowi było przyjemnie rześko, a czasem nawet i chłodnawo. Spacer z Mężem, niespieszne i wspólne siedzenie na ławce, jedzenie jednego loda do spółki, dużo rozmów, czułości i bliskości... Weekend pod hasłem powolności.
Tych, którzy lubią konwalie, zapraszam TU.