Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 27 maja 2013

1.148. Słoiczek

Dawno, dawno temu (no może nie aż bardzo) dostałam mail od pewnej osoby, z którą do tej pory utrzymuję (już prywatnie) w miarę regularny kontakt. I wtedy, i teraz podtrzymuje ona to, co napisała do mnie jako do blogującej Karioki - że i ja, i Mąż jesteśmy niedzisiejsi; że jesteśmy normalni w tym nienormalnym świecie.

W takich chwilach zatrzymuję się zdziwiona i mówię: zaraz, zaraz, ale o co chodzi? Jestem jaka jestem. Głos Rozsądku także. I siebie, i jego przyjmuję jako oczywistą oczywistość. A jednak, okazuje się, że wcale tak być nie musi.

Natchniona ostatnią rozmową z autorką tamtego maila, zapytałam Dyrektora Wykonawczego co on sądzi na ten temat. No i usłyszałam, że niedzisiejsze jest moje podejście do ludzi, do samej siebie, do uczciwości, do wiary. Zrobiłam jeszcze większe oczy niż mam w rzeczywistości i zadałam mu nieśmiertelne w moich ustach pytanie: czemu?

"Jesteś sobą. W świecie realnym i wirtualnym taka sama. Nie udajesz kogoś innego. Szczera, otwarta, ufna. Nie wstydzisz się mówić i pisać o tym, że wierzysz w Boga, choć jesteś przez to narażona na niezrozumienie. Nie kłamiesz. Jesteś uczciwa. Nie korzystasz z okazji i nie wpychasz się bez kolejki, tylko przepuszczasz ludzi. Oddajesz resztę, jeśli w sklepie wydadzą ci za dużo. Słuchasz innych, pomagasz im. Najważniejszy dla ciebie jest drugi człowiek, a nie dobra materialne".

W jednym z wczorajszych linków z "Charakterów" pani Lubomira Szawdyn opowiadała o zawartości słoiczków jakie dostajemy od matek. Myślałam o tym co było w tym moim, który otrzymałam od swojej matki. Na pewno znalazła się w środku chęć pomagania innym, pewne zdolności organizacyjno-logistyczne oraz opiekuńczość i troska. Plus uczciwość.

Kiedyś, jeszcze przed terapią i na jej początku, odcinałam się od rodziców, a od matki - ze względu na jej bierność - w szczególności. Łatwiej mi było żyć w nienawiści i do niej, i do ojca. 

Jestem świadoma nadużyć, na jakie zostałam narażona przez matkę. Rozumiem dlaczego tak postępowała i nadal próbuje to robić, ale ja jestem już wolna od jej prób manipulacji i szantażu. Nie biorę ich sobie do serca. Wychwytuję i stawiam granice. Grzecznie, spokojnie, z uśmiechem, lecz stanowczo, konsekwentnie. Metoda zdartej płyty jest genialna.

Potrzebowałam sporo czasu i ogromu pracy nad sobą, by zrozumieć, że nigdy nie zmienię ani matki, ani ojca. Zrobiłam tylko (albo aż) to, co mogłam - zmieniłam swoje podejście do nich. Dla siebie samej. Po to, by chcieć, móc i umieć świadomie wybaczyć. Zostawić emocjonalny bagaż przeszłości i dostrzec to, co znalazło się w moim słoiczku, o istnieniu którego wolałam nie pamiętać.

Życie pozbawione nienawiści, poczucia krzywdy, żalu, złości i pretensji naprawdę jest radośniejsze, spokojniejsze, pełniejsze, szczęśliwsze.