Swojego czasu bardzo lubiłam dostawać od bliskich mi osób coś, co mogłabym zawsze mieć przy sobie, żeby w takiej namiastce zakląć ich fizyczną nieobecność. Biżuteria, a właściwie kolczyki, były więc idealnym rozwiązaniem.
Jako że staram się pozbywać zbędnych przedmiotów oraz unikam gromadzenia nowych, nie chcę już otrzymywać od nikogo żadnych rzeczy materialnych w formie prezentów. Ciężki orzech do zgryzienia, prawda? No bo przeważnie każdy chciałby iść i coś mi kupić. Tak jest łatwiej, szybciej i prościej.
Jest jednak coś, co zawsze i z ogromną radością przyjmę od drugiego człowieka. Czas, uwagę, rozmowę, możliwość pobycia razem, nacieszenie się chwilą nad filiżanką kawy lub kubkiem herbaty, spacer albo najzwyklejsze wygrzewanie się w słońcu na ławce.
Mogłoby się wydawać, że niby nic trudnego. A jednak. W dobie wszechobecnej elektroniki, gadżetomanii, przymusu bycia online, czy jesteś w stanie wyłączyć swoją komórkę albo chociaż wyciszyć ją, by nie przeszkadzała? Czy wytrzymasz bez spoglądania na jej wyświetlacz i nerwowego sprawdzania czy przypadkiem nie dostałeś jakiejś wiadomości? A jeśli spotkamy się u ciebie - dasz radę wyłączyć telewizor/radio/komputer, by nic nie zakłócało naszej pogawędki?
Rozpraszacze są prawie wszędzie, ale to do nas należy decyzja czy godzimy się na ich obecność. Zdaję sobie sprawę, że jestem staromodna, ale jakoś nie bardzo mam ochotę na rozmowę przerywaną coraz to nowymi dźwiękami technicznych nowinek. Szacunek - oto słowo klucz. Tego oczekuję. Oczywiście odwzajemniając się tym samym.
W moim życiu naprawdę nie chodzi o ilość, lecz o jakość. W przypadku ludzi w szczególności. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem o tym przekonana. Mój wymarzony prezent w postaci podarowanego mi czasu może być niezłym sprawdzianem siły danej znajomości, bo przecież niczego namacalnego już nie potrzebuję.