Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 29 maja 2013

1.152. Rytuały a złość

Uchylę rąbka tajemnicy naszych małżeńskich rytuałów. Pierwsze, co od razu i natychmiastowo przychodzi mi na myśl, to przytulanie - zarówno tuż przed zaśnięciem, jak i zaraz po obudzeniu - czasem na tak zwanego śpiocha, bo zdarza się, że jeszcze sobie drzemię i nie bardzo pamiętam ten moment.

Bywały sytuacje, kiedy kładliśmy się spać pokłóceni, w ogromnej złości, gniewie i pretensjach. Często kłóciliśmy się nawet w łóżku. Prowodyrem byłam oczywiście ja. Wtedy każde odwracało się plecami do drugiego, nie mogąc usnąć, przewracając się z boku na bok, a jeśli już udawało mi się trochę przespać, miewałam koszmary. A rano ciąg dalszy focha, obrażania się i złoszczenia.

Od czasu kiedy zobaczyłam swój problem z całkowicie nieadekwatnym wyrażaniem gniewu i poszłam na terapię, weszłam na ścieżkę panowania nad swoim największym wrogiem i teraz rzadko się tak konkretnie wkurzam, starając się nie ranić Męża na oślep, byle tylko ulżyć sobie. Złość kontrolowana - oto co praktykuję.

Bez przytulania na "dzień dobry" i na "dobranoc" nie wyobrażam sobie ani początku, ani końca dnia. Te nieliczne noce, które zdarzyło się nam spędzić oddzielnie z powodu wyjazdu mojego, czy Dyrektora Wykonawczego albo pobytu w szpitalu, były pełne tęsknoty za dotykiem i poczuciem fizycznego ciepła kochanego i kochającego człowieka.

Nawet jak musimy rano wstać bardzo wcześnie, zawsze mamy nastawiony budzik na pięć dodatkowych (i dla nas rytualnie obowiązkowych) minut przytulania. One sprawiają, że chce się podnieść z ciepłego łóżka, nawet jeśli oczy same się zamykają, a ciało wciąż tkwi w półśnie.

Siedziałam dzisiaj na ławce na skwerku pełnym zieleni i przeglądałam nowy numer "Charakterów". Tym razem aż się uśmiechnęłam jak zobaczyłam temat przewodni - "poskromienie złości". Wessał mnie najpierw Wstępniak, a potem dwa teksty - Złość się i... słuchaj oraz Łatwopalni.

Z pewną mądrością życiową, z doświadczeniem, z dystansem, ale też i refleksją na tym jaka byłam i do czego potrafiłam doprowadzić niekontrolowanymi wybuchami, czytałam tamte słowa, ciesząc się, że zrobiłam spory krok do przodu.

Potem, stojąc w dość długiej kolejce do kasy w supermarkecie, obserwowałam zachowania niektórych zniecierpliwionych klientów, demonstracyjnie zwracających uwagę swoim poirytowaniem związanym z faktem wydłużonego oczekiwania, które mnie zupełnie nie przeszkadzało. Przecież to tylko kwestia czasu, zaledwie kilka minut, nie koniec świata.

Może warto wreszcie trochę zwolnić? W końcu mądrzejsi od nas dawno już na to wpadli.