Nie znam się na muzyce. Nie umiem na niczym grać. Nie potrafię śpiewać. Nie umiem tańczyć. Czuję ją jednak każdą komórką ciała. Ciarki na plecach. Łzy w oczach. Odbieram ją niezwykle emocjonalnie. Całą sobą. Najpierw jednak musi do mnie trafić. Przemówić. Zabrzmieć. Dotrzeć.
Jedna płyta, jeden płaski krążek, a tyle czułych strun dotyka. Słucham i nie mogę się od niej oderwać. Nie chcę przestać. Tyle myśli, tyle mądrości, tyle dojrzałości. Takie teksty, taka moc.
Ale nie o tym chciałam, choć to, czego doświadczam od pierwszych dźwięków, od kilku dni, jest trudne do opisania. Spróbuję pokusić się o nazwanie tych emocji. Są jak te odczuwane podczas najgorętszego stanu zakochania w połączeniu z osiągnięciem najpiękniejszej fizycznej bliskości z ukochanym człowiekiem. Euforia, szczęście, radość. Tak odbieram muzykę.
Zanim cokolwiek powstanie - książka, piosenka, taniec, czy cokolwiek innego, choćby nawet nie wiem jak przyziemnego, potrzebna jest inspiracja. Wypadkowa tego, czego słuchasz, co czytasz, o czym (i z kim) rozmawiasz, co zobaczysz, co przeżyjesz, czego doświadczysz, co poczujesz, nad czym się zastanowisz, co zmusi cię do myślenia...
Do tego wszystkiego dojdzie jeszcze twoja osobowość, niepowtarzalny charakter, wartości i priorytety życiowe, wrażliwość i cała masa innych składowych. Wtedy zrodzi się coś nowego, wyjątkowego, osobistego, twojego.
Po co o tym piszę? Bo nie znoszę porównań typu - w tej piosence śpiewa jak X, a tu da się usłyszeć wpływ Y. Z pisze jak W, ale i tak większość czerpie z T. Dlatego te wszystkie opinie krytyków i znawców odrzucam, filtruję i słucham siebie. Swojego odbioru. Emocje nie kłamią. Ich się nie da przekupić, ani oszukać. Albo są, albo ich nie ma.
Te, które odczuwam, są bezcenne. Czasem potrzebuję mieć jakiś przedmiot na własność, żeby przeżyć coś niezwykłego. Ale ta prawidłowość sprawdza się tylko jeśli chodzi o płyty i książki. Przynajmniej w moim przypadku.
Co jest dla mnie inspiracją? Życie, ludzie, szeroko otwarte oczy, wyostrzone zmysły i pamięć chwil.
P.S. W trakcie pisania tego postu dostałam mail, a w nim kilka zdań o tym, że to, co piszę, jest dla kogoś (pozdrawiam RR) inspiracją...