O tym, że jestem niedzisiejsza (nawet w oczach Dyrektora Wykonawczego) pisałam już pewnie kilka razy na tym blogu. Ostatnio całkiem niedawno, ale nie pamiętam w którym poście, a szukać mi się nie chce. Dostałam po nim mail, który chcę zacytować:
"A do cech, które wymienił Mąż, dorzucę jeszcze kilka charakteryzujących Was oboje: nie narzekacie na wszystko wokoło, potraficie cieszyć się wszystkim, przede wszystkim sobą, widzicie piękno przyrody, kochacie zwierzęta, czytacie mądre książki, nie gonicie za forsą i rzeczami, nie jesteście zawistni, nie udajecie innych niż jesteście, szanujecie się nawzajem i innych. To wszystko są cechy coraz rzadziej spotykane. I właśnie dlatego jesteście szczególni i inni niż wszyscy. Aha, no i nie pijecie (hi,hi!)"
Ilekroć czytam podobne słowa mam pewien problem - nie rozumiem o co chodzi, bo dla mnie wiele rzeczy jest oczywistych i jasnych jak słońce. Jestem, jaka jestem. Mąż też jest, jaki jest. W sumie nawet się nie zastanawiałam nad tym, że moglibyśmy być inni, bo dobrze mi tu i teraz, ze sobą i z nim (mam nadzieję, że i on podziela moje zdanie w tej kwestii).
Oboje lubimy pierwsze razy. Cokolwiek by to nie było. Pamiętam jak po ślubie kościelnym pojechaliśmy na tydzień do Krakowa. Kopalnia soli w Wieliczce. Zapiekanki u słynnego Endziora na Kazimierzu. Cmentarz żydowski i synagoga. Rejs stateczkiem po Wiśle. I największe szaleństwo, na jakie się wtedy odważyłam - lot specjalnym balonem (z platformą widokową) na linie (zdjęcia do obejrzenia TU). To wszystko (i jeszcze więcej) są nasze wspólne pierwsze razy.
Wyjazdy nad morze to także pasmo wędrówek, zwiedzania, oglądania, odkrywania i smakowania. Dosłownie i w przenośni. Przeglądając folder z fotkami, które sukcesywnie pojawiają się na nowym blogu zatrzymuję się i przypominam sobie tamte chwile. Wiele z nich udostępniam i Wam.
Chyba śmiało mogę powiedzieć, że jesteśmy z Mężem kolekcjonerami wspomnień, wrażeń i przeżyć. Tych pod powiekami, ale - przede wszystkim - i tych w sercu. Zbieramy je i nawlekamy jak korale na nić naszego życia.