Pada, nie pada. Grzmi. Przejaśnia się. Wychodzi słońce. Znowu pada. I tak w kółko. Od kilku dni. I wiecie co? Fajnie, że tak właśnie jest. Chyba jestem jedną z nielicznych, która nie będzie narzekać i marudzić na obecną pogodę.
Wiem, wiem, nienormalna jestem, bo lubię deszcz, wiatr, burze, grzmoty, zimę, mróz i śnieg. Ale wtedy mój organizm najlepiej się czuje. Choć czasem jestem senna, a i tak niskie ciśnienie leci jeszcze na łeb i na szyję (dobry pretekst do wypicia pysznej kawy), za to świetnie i bezproblemowo mi się oddycha, bo jest chłodno albo nawet zimno. I mokro.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że moje kalosze w grochy nie miały jeszcze swojej premiery. Może jutro - kiedy pójdę po świeże pomidory na targ?
A jak ktoś nie lubi deszczu (wszak obowiązku nie ma) i jest mu smutno, polecam założyć coś kolorowego, choćby kolczyki. Nie wiem czemu, ale Mąż lubi fotografować te, które noszę. No to macie i Wy - na uśmiech, na radość - mimo deszczowej i pochmurnej aury.