Od wczoraj i od dzisiejszego poranka, bo dokładnie wtedy dokończyłam czytać tę książkę, mam taki dziwny stan zamyślenia połączonego z ogromną energią, której absolutnie i koniecznie chcę się pozbyć, żeby sobie poleciała do innych, którzy może coś z niej skorzystają. Albo przynajmniej na chwilę się nad nią pochylą.
Jest kilka kwestii, które na pewno i bardzo chcę poruszyć dokładniej, głębiej, szerzej, obszerniej. I jak zawsze szczerze - tak nawet "do bólu" jak ostatnio napisała mi pewna mądra blondyna, moja rówieśniczka. Ale zanim to nastąpi, potrzebuję je sobie poukładać na odpowiednie półeczki, bo na razie w głowie mam totalny bałagan, chaos i natłok różnych informacji.
Czas, czas, czas. I spokój. Jeden oddech, drugi oddech. Najpierw coś zjem, a później siądę sobie, wezmę kartkę, długopis, wspomnianą wyżej książkę i wynotuję co ważniejsze rzeczy. Potem tu wrócę. Z przemyśleniami. Poczekajcie na mnie.