Najgorsze było za mną. Przyznanie, że mam problem. Nazwanie go. Przyjrzenie się mu. Pobycie w nim. Pozwolenie sobie na przepracowanie wszystkich emocji. Ale co dalej? Jak żyć?
Wyszłam z roli ofiary, jaką się czułam. Zrozumiałam, że mogę (i chcę) tworzyć swoje dalsze życie. Świadomie.
Poznałam wartość każdej wersji siebie. Ta słabsza tylko czekała na to, aż ją znajdę i pokocham. Od tamtej pory jestem bogatsza. Wciąż odkrywam nowe pokłady w sobie i w innych ludziach. Przyglądam się im. Nie uciekam. Nie odgradzam murem Pani Perfekcjonistki, bo nareszcie nie ma we mnie lęku przed tą słabszą sobą.
Nie muszę i nie chcę być pod linijkę. Daję sobie prawo do rozmemłania, bycia nieidealną, brudną, smutną, złą, spoconą, rozdrażnioną, wściekłą, zdołowaną, zapłakaną... Daję sobie prawo do bycia w KAŻDYM stanie i w KAŻDEJ emocji. Dlaczego?
Bo moja świadomość samej siebie podtrzymuje mnie na powierzchni. Bo dopiero będąc sama ze sobą poczułam co to znaczy czuć się wolną, pozbawioną głosu swojego wewnętrznego krytyka. Bo odnalazłam wsparcie i oparcie w sobie. Bo działam w zgodzie ze sobą. Bo wzięłam odpowiedzialność za siebie i swoją prawdę. Bo znam swoje możliwości, ale i ograniczenia. Bo się na te ostatnie godzę. Bo odbudowałam poczucie własnej wartości.
Jestem sobą. Jestem zadowolona z siebie. Jestem radosna, uśmiechnięta, spokojna. Jestem fajna. Jestem dla siebie przyjacielem. Lubię siebie. Kocham siebie.
Głupi przeczyta i powie, że wpadłam w samouwielbienie i zachwyt, że jestem zarozumiała, wyniosła i zadufana w sobie. I wytknie - tu masz nie tak, tego nie masz, tego nie umiesz, tego nie potrafisz, jesteś taka, śmaka i owaka.
Wiecie dlaczego tak zareaguje? Bo sam siebie nie lubi i moim kosztem będzie chciał podnieść sobie samopoczucie. Napotka tylko jedną przeszkodę - że ja z tego powodu swojego samopoczucia nie obniżę.
Przykład - ktoś nie lubi tego, że ja to lubię, bo sam się z tym źle czuje, więc musi mi dowalić, żeby i mnie próbować pozbawić tego, co lubię.
Zadowolenie z siebie jest bowiem uważane za wielce podejrzane i co najmniej niestosowne. A człowiek radosny i uśmiechnięty jest brany za głupiego i dziecinnego.
Na koniec zostawię jedynie trzy cytaty, bo mądre są i trafiają w punkt. Oczywiście pochodzą wciąż z tej samej książki.
1. "Zobaczcie, jak ludzie reagują na to, że my siebie lubimy. Jak nam mówią: 'Fajna jesteś', a odpowiadamy: 'Dziękuję ci, wiem'. Na to niektórzy mówią: 'Coś ty taka zarozumiała?' Wtedy już rozumiemy: to jest ktoś, kto sam siebie nie lubi. A jeśli powie: 'O, fajnie, ja też jestem fajna', to z taką osobą warto się zbliżyć i mieć coś wspólnego w życiu. Generalnie łatwiej się żyje, kiedy siebie lubimy".
2. "Człowiek niezadowolony, ale już nauczony konstruktywnego myślenia, przy kimś zadowolonym mówi: 'Ty, daj no trochę' albo 'Powiedz, jak to zrobiłaś, że tak ci dobrze samej ze sobą', albo: 'Wiesz co, pogrzeję się przy tobie, żeby poprawić sobie nastrój'. Człowiek, który zna tylko toksyczne rozwiązania, mówi: 'Co???!!! Mnie źle, a tobie dobrze???!!! To tobie też ma być gorzej!' I tu jest całe nasze nieszczęście".
3. "Jeżeli stwierdzam na przykład, że jestem zazdrośnicą i widzę tylko, że inni mają, a ja nie mam, że innym się udało, a mnie nie, że tamtej łatwo, a mnie trudno - to nie oznacza, że mam się od razu zmienić i stać kimś innym. Bo to niemożliwe. Najpierw mam zobaczyć, jak ten mechanizm u mnie działa: kiedy, przy kim, z czym z przeszłości mi się kojarzy, jakie ma dla mnie znaczenie, kto mi go przekazał czy od kogo go wzięłam. Mogło być tak, że mama mi mówiła: 'Zobacz, Frania jest od ciebie grzeczniejsza. Jej mamusia jest z niej zadowolona. A ja nie mogę się tobą cieszyć! Nie mogę się tobą, dziecko, pochwalić, choć przecież od tego cię mam'.
Więc zrozumcie, kiedy złapiecie się na jakiejś wewnętrznej przypadłości, która was męczy i nie pozwala cieszyć się sobą i żyć, upierdliwa jest, trzyma się jak rzep psiego ogona, to znaczy, że to coś starego, z przeszłości... Najpewniej nie ja to sobie zrobiłam. W tym sensie jestem niewinna, rozumiecie? Ktoś kiedyś we mnie zaszczepił tę przypadłość.
Ale teraz jestem odpowiedzialna za to, czy nadal ją w sobie hoduję, czy pozwalam sobie żyć z nią dalej. Ze skłonnością do porównywania się, zawiścią i nieżyczliwością. I z myślami: 'Dlaczego? Za co mnie to spotyka, że mnie nie jest dobrze, a im jest?' No właśnie za to! Taka jest odpowiedź. Właśnie dlatego mnie to spotyka! Że zamiast sama się podnosić, chcę innych ściągać. Takich ludzi jest strasznie dużo. To są 'umniejszacze', trzymajcie się od nich z daleka!!!"