Kiedy czytam, piszę, robię zdjęcia albo cokolwiek innego, co mnie pochłania bez reszty, bardzo nie lubię być rozpraszana przez SMS, telefon, mail, czy choćby wejście matki do pokoju. Zapominam bowiem o całym świecie, koncentrując swoją uwagę na tej jednej czynności, jaką wykonuję.
W piątek po południu właśnie pisałam post - nomen omen o Pani Perfekcjonistce. Byłam gdzieś po pierwszym lub drugim akapicie kiedy odezwała się moja komórka. SMS z biblioteki z powiadomieniem, że "Atlas Chmur", do którego od kilkunastu tygodni robiłam drugie podejście, jest już do odebrania.
Do zamknięcia biblioteki zostało niewiele ponad pół godziny. Aby tam dojść potrzebuję maksymalnie dziesięć minut. Z jednej strony przerwana notka, a z drugiej książka, na której mi zależy. A za oknem gromadzące się burzowe chmury.
Szybka decyzja - idę. Zmieniłam tylko T-shirt, założyłam spodnie i buty. Wzięłam parasol i kartę do biblioteki. Poza tym wyszłam tak, jak stałam - bez makijażu, z wilgotnymi włosami. Kiedyś, w czasach Pani Perfekcjonistki byłoby to nie do pomyślenia. Teraz - żaden problem. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
Nagłe wyjście z domu bardzo dobrze mi zrobiło. Już po drodze wpadły mi do głowy pomysły na kontynuację przerwanego postu, jak i na następne. Nie zmokłam, bo spadło zaledwie kilka kropli deszczu. No i wróciłam z lekturą pod pachą.
Nauka elastyczności przydaje się w życiu. Czasem warto dać się ponieść falom i nie trzymać się kurczowo tego, co znam i co chciałabym kontrolować. Ale o tym będę jeszcze pisać. W swoim czasie.