Na początek lektura poglądowa, żeby wiadomo było o co chodzi - Ty też wstydzisz się, gdy robisz drobne zakupy lub płacisz bilonem?
Kiedy czytałam powyższe słowa zaczęłam się zastanawiać czy ja (jeszcze) jestem normalna, czy ludzie dookoła powariowali do reszty. A może to ja jednak jestem nienormalna?
Głośno sobie myślę, że taka wstydząca się posądzenia o bycie biedną dziewczyna, czy chłopak przez kogoś zostali wychowani... A może wyhodowani? Jak w szklarni, w cieplarnianych warunkach. Ktoś im przecież jakieś wartości przekazał. Kogoś obserwowali od dziecka. Czyjeś słowa i zachowania zaczęli więc powielać.
Jakiś czas temu, też w sieci, natrafiłam na artykuł o lemingach, ale nie pamiętam kiedy i gdzie to było, więc tym razem nie mam co podlinkować. Kwestia robienia zakupów też była tam poruszana. Okazało się, że nowobogaccy w tych swoich zamkniętych i ochranianych enklawach mają swoje sklepy, gdzie ceny kilkakrotnie przewyższają te w supermarketach, czy na bazarze. Oczywiście nie wypada im gdzie indziej kupować (taniej), no bo co ludzie powiedzą i co o nich pomyślą?
Śmiać mi się chce jak czytam takie brednie, dowodzące całej masy kompleksów i zerowego poczucia własnej wartości, uzależnionej od zawartości koszyka z konkretnego sklepu. Żal mi ludzi, którzy muszą udowadniać innym, że stać ich na wypakowany po brzegi, dumnie przed sobą pchany, wózek, żeby nie czuć się od nich gorszymi. Ci to dopiero mają stresujące życie...
Znam takich, którzy mając przykładowo do wyboru dokładnie te same produkty w kilku miejscach, zawsze wybiorą najdroższe, będąc święcie przekonanymi, że są najlepsze. Albo takich, którzy brzydzą się wejść do lumpeksu, czy kupić ubrania od Rumunów na bazarze, ale jakoś nie mają problemów z finansowaniem właścicieli walących się fabryk w Bangladeszu, których wyzyskiwani pracownicy po kilkanaście godzin dziennie szyją ubrania, wstawiane potem do markowych sklepów w polskich galeriach handlowych za furmankę pieniędzy.
Konsumpcjonizm może zacierać ręce. Spece od marketingu także. Głupie i odmóżdżające reklamy otumaniły niektórych tak bardzo, że przestali myśleć. A że samodzielne myślenie boli, więc idą za głosem tłumu. Porównują się z innymi i dają ponieść tej samej fali.
Dobrze, że zagłębiłam się w lekturę podlinkowanego tekstu, bo pewnie dalej żyłabym sobie w błogiej nieświadomości. A tak mam o jeden powód do śmiechu więcej. Bo z ludzkiej głupoty to tylko rechotać można. Jak żaby. Do rozpuku.
P.S. Tak na marginesie - prawie wszystkie zakupy spożywcze robimy z Mężem właśnie w Biedronce. Jeśli czegoś, co używamy, tam jeszcze nie sprzedają, idziemy do Tesco albo Lidla. Często zdarza się nam wejść do środka tylko po dwa lody rożki (jeden w cenie 0,95 PLN) albo - jak boli mnie żołądek - po biedronkową colę za 0,99 PLN. Łagodzi ból dokładnie tak samo jak ta oryginalna i trzy razy droższa - stojąca zresztą obok, na tej samej półce. Na etykiecie możecie sobie sprawdzić kto jest jej producentem. Sroce spod ogona bynajmniej nie wypadł.