Ja wiem, że czasem czytam i oglądam dość pokręcone rzeczy, a moje myśli wędrują w różne rejony, ale żeby mieć aż takie sny???
Własny Mąż leży w łóżku i przytula się do cudnej żyrafy, której głowa (bo "łeb" psuje mi cały obraz swoim topornym nazewnictwem) spoczywa na jego piersi. Oboje patrzą na mnie, a zwierzę ręką ("noga" znowu mi tu absolutnie nie pasuje) odgania mnie jak natrętną muchę, pokazując, żebym sobie poszła.
Jeszcze trochę i zacznę się bać kłaść spać.