Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

piątek, 14 czerwca 2013

1.183. Kózka w góry?

Jak się potknąć o własną nogę? Jak nabić sobie kilka siniaków nie wiadomo kiedy i nie wiadomo czym? Jak uderzyć się o własną rękę? Jak goląc sobie lewą łydkę przeciąć maszynką kciuk w prawej dłoni?

Nie wiecie? Przyznam, że i ja też nie wiem, ale dziwnym trafem wszystkie powyższe (plus różne inne) przerobiłam na sobie. To z kciukiem dzisiaj rano. Dzięki temu Mąż - po raz pierwszy w życiu - mył mi włosy, bo jedną ręką dość kiepsko mi szło. O krwi i szczypaniu palca nie wspomnę.

Teraz z innej beczki. Góra albo dół. Północ albo południe. Morze albo góry. Czyli nasz wrześniowy wyjazd. Jego kierunek - jak widać - pozostaje wciąż otwartą kwestią. Czemu?

Cały wieczór spędziłam wczoraj sprawdzając rozkłady jazdy - PKP, PKS, Polski Bus. Jak się mieszka w takiej pipidówie, lepiej siedzieć na czterech literach, bo mało gdzie jest w miarę rozsądne połączenie. Już nie chodzi nawet o bezpośrednie, bo mogłoby być z przesiadką, ale te ceny...

Obliczyłam, że nasza ewentualna (stojąca pod ogromnym znakiem zapytania) podróż nad morze i z powrotem, drugą klasą naszych wątpliwej jakości oraz punktualności kolei wyniosłaby prawie PIĘĆSET złotych. Plus trzygodzinne oczekiwanie w stolicy na przesiadkę gratis. Od momentu wyjścia z domu do momentu dotarcia na kwaterę w Sobieszewie jakieś czternaście godzin w drodze.

Tymczasem PKS w stronę gór to koszt niecałych DWUSTU złotych - w obie strony, dla dwóch osób. Jednym autokarem z punktu A do punktu B. Bez przesiadek, bez czekania.

Trzysta złotych różnicy w cenie to równowartość ponad czterech noclegów, czyli pięciu dni wypoczynku. W takiej sytuacji rachunek jest prosty - chyba jednak południe, tak więc jest spora szansa, że spełnią się słowa Męża, który już jakiś czas temu nieśmiało wtrącał "albo w góry".

Przy Dyrektorze Wykonawczym będąc - tak się napalił, że już rano dzwonił w jedno miejsce, które znalazłam podczas wczorajszego rekonesansu. Tam nas jeszcze nie było. Może warto zmienić przyzwyczajenia i kierunek? Kolej linowa krzesełkowa, zjeżdżalnia grawitacyjna, spływ Dunajcem, wodospad, potok, szlaki turystyczne, lasy, cerkiew...