Lubię czasem wybrać coś na chybił trafił. Jak choćby film, który w weekend obejrzeliśmy z Mężem. Jak w niebie z każdą minutą ujawnia coś nowego. Momentami zabawny, lecz wielowymiarowy pod powierzchnią, raz po raz ujawnia skrywane latami tajemnice. A wszystko za sprawą "zapalnika" w postaci głównego bohatera, który postanawia na pewnym etapie swojego życia wrócić do rodzinnej wioski.
Celowo i z premedytacją nie zdradzam więcej szczegółów. Zainteresowanych odsyłam do obejrzenia - legalnie i za darmo - klik.