Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 30 lipca 2013

1.254. Trudne tematy

Nasz małżeński niedzielny seans filmowy znowu nie był lekki, łatwy i przyjemny. Obejrzeliśmy polską produkcję - Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, ze świetną rolą Zbigniewa Zapasiewicza. Dla zainteresowanych link do filmu - klik.

Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, a nawet zdołaliśmy się pokłócić. Mąż głośno rozważał przekazanie swojego ciała do Akademii Medycznej, a ja usiłowałam wybić mu ten pomysł z głowy. Wczoraj, już sama, zaczęłam drążyć temat w sieci i zaczęłam o nim intensywnie myśleć - że może Dyrektor Wykonawczy jednak ma rację?

Śmierć przewija się w naszych rozmowach już od czasu poronienia. Nie unikamy takich dialogów, nie udajemy, że - póki co - odejście z tego świata nas nie dotyczy. Nigdy bowiem nie wiadomo kiedy nadejdzie ten moment i kto będzie pierwszy - ja, czy Głos Rozsądku.

Wciąż mam w pamięci słowa mojej znajomej, którą niedawno odwiedziłam w domu. Nie zdążyła się pożegnać ze swoim chorym na raka mężem przed jego śmiercią. Nawet nie powiedziała mu na co jest chory i jakie są rokowania lekarzy. Nie potrafiła tego zrobić.

Nie chciałabym być okłamywana w temacie ewentualnej choroby - przez nikogo, a już najbardziej przez osobę mi najbliższą, czyli Męża. Chciałabym wiedzieć, żeby móc się przygotować. On o tym wie i oczekuje ode mnie podobnej szczerości - gdyby taka sytuacja zdarzyła się jemu.

Jeśli stanie się tak, że przeżyjemy swoich rodziców, nie będzie miał nas kto pochować, bo przy życiu zostaną jedynie bracia Dyrektora Wykonawczego - wszyscy mieszkający na stałe w Anglii. Pogrzeb jest sprawą kosztowną, zważywszy na to, że potrzebne jest miejsce na cmentarzu, które sporo kosztuje. Plus opłaty za trumnę, mszę i pochówek. To są naprawdę ogromne pieniądze. Po co kogokolwiek narażać na takie wydatki? Szczególnie, że nie wiadomo kto by to miał być.

Myślę o tym. Na poważnie. Pewnie jeszcze niejedna rozmowa przed nami. To strasznie odpowiedzialna decyzja i nie wolno jej podejmować pochopnie, pod wpływem chwili, czy emocji.

Znalazłam całkiem sporo konkretów w temacie przekazania ciała po śmierci dla celów nauki. Może komuś przydadzą się te informacje, więc w razie czego zostawiam link - klik.