Po wczorajszych trzech telefonach i dzisiejszych dwóch, w końcu usiadłam na fotelu dentystycznym. Rozbawiona cała sytuacją, razem z asystentką pana doktora, żartowałyśmy i śmiałyśmy się do rozpuku. Jedynka zrobiona. Faktycznie coś tam się niedobrego zadziało, ale stomatolog rozborował (trochę bolało) i załatał.
Wyszłam z gabinetu, a na niebie zbierały się szare chmury, za które zaszło słońce. Ochłodziło się, zaczął wiać wiatr. Zdążyliśmy z Mężem zrobić większe zakupy spożywcze, wróciliśmy do domu i chwilę potem zaczęło się. Burza, pioruny, błyskawice, grzmoty, ulewa.
Wreszcie jest czym oddychać. I oby tak dalej. Jutro ma być chłodniej. Poczekam cierpliwie.