Mam nadzieję, że brak doświadczenia w pakowaniu niezbędnika szpitalnego nie będzie przeszkodą i niczego nie zapomnę. A nawet jakby, od czego jest Mąż? Sam się zaoferował, że doniesie. Na szczęście mamy blisko - dwa przystanki autobusem albo jakieś dwadzieścia minut na piechotę.
Chociaż wciąż jeszcze tupię nogą jak dziecko i kręcę nosem, ale kto by się tym przejmował? Dyrektor Wykonawczy mnie rozśmiesza, a i ja sama nie bardzo lubię siebie w takim stanie, więc zbieram się w sobie i nastawiam psychicznie. Oczywiście pozytywnie.
Bardzo, ale to bardzo w owym nastawieniu pomagają mi dobre i życzliwe dusze, które są jak promyczki słońca przemycające ciepło, wsparcie i otuchę w swoich słowach kierowanych do mnie. W chwilach niepewności takie zachowania są bezcenne. Z całego serca dziękuję Wam, Dziewczyny.
Spojrzałam dzisiaj w kalendarz i uświadomiłam sobie, że za dwa tygodnie będę razem z Mężem w Sobieszewie. I do tej myśli się uśmiechnęłam z radością. Bo widzę nas w tamtych, znanych już miejscach, ale także tam, gdzie nas jeszcze nie było.
Do czekającej mnie za kilka godzin hospitalizacji podchodzę jak do kolejnego punktu programu, który trzeba załatwić i odhaczyć jako jeden z wielu na liście rzeczy do zrobienia.