Dostałam dzisiaj legalne pozwolenie opuszczenia szpitala, więc wróciłam jak stałam, bo ani ja, ani Mąż takiego obrotu sprawy się nie spodziewaliśmy. Jako że ubranie "wyjściowe" zostało w naszym pokoju, spacer do domu odbyłam w przykrótkich i za szerokich spodniach od dresu Dyrektora Wykonawczego, T-shircie oraz kroksach.
Po naprawdę gruntownych badaniach oraz wywiadach lekarskich (o nich napiszę szerzej w następnym poście) okazało się, że poza podwyższonym poziomem prolaktyny, który mam skonsultować z endokrynologiem ze względu na niedoczynność tarczycy (istnieje duże prawdopodobieństwo, że to jest właśnie przyczyną), ginekologicznie nic mi nie jest, więc medycy rozłożyli bezradnie ręce, sugerując wizytę u gastroenterologa, gdyż moje bóle mogą być spowodowane niewłaściwym funkcjonowaniem układu pokarmowego, jelit oraz całej reszty od strony czterech liter.
Jutro wybieram się do szpitala po wypis, a potem do doktora Tomasza, żeby mu pokazać wszystkie wyniki plus ten z USG jamy brzusznej, robiony kilka tygodni temu. Nawet jeśli będę miała szukać przyczyn swoich dolegliwości u innego specjalisty, zdecyduję się na to dopiero po powrocie znad morza. Póki co, wystarczy mi widoku panów i pań w białych fartuchach, choć niektórzy ginekolodzy są tak wysocy i przystojni, że jest na kogo popatrzeć.
Na razie idę się położyć, bo chce mi się spać (w szpitalu nie za dobrze sypiałam) i do tego jeszcze z powodu niewyspania właśnie boli mnie głowa, więc nie jestem w formie, ale nadrobię zaległości. Obiecuję, bo mam ciekawe rzeczy w zanadrzu - także te zdjęciowe - niestety jedynie z komórki, gdyż uznałam, że wyglądałabym mocno podejrzanie z normalnym aparatem w dłoni na oddziale.