Jak odbierałam w piątek wypis ze szpitala, podziękowałam położnym siedzącym w dyżurce za fantastyczną opiekę i powiedziałam im, że oddział jest naprawdę godny polecenia. Najpierw spojrzały na mnie zdziwione, a później uśmiechnęły się i ucieszyły. Nie wiem czy jestem niedzisiejsza, ale tak już mam, że nie sprawia mi problemu wyartykułowanie słowa: "dziękuję".
Posiedziałam z moimi dwoma koleżankami na sali. Trzecia wypisała się na własne żądanie zaraz po moim wyjściu. Pobyłabym z nimi dłużej niż tamte dwie godziny, ale chciałam zdążyć jeszcze do doktora Tomasza, żeby pokazać mu wszystkie wyniki ze zleconych przez niego badań. Dostałam skierowanie do gastroenterologa, ale umówię się do niego na wizytę dopiero po powrocie znad morza.
A wczoraj pojechaliśmy na kolejną wycieczkę. Niedaleko, bo Mąż był zmęczony całym tygodniem i nie miał ochoty na długie wędrówki. Pobyt na łonie natury oraz obcowanie z przyrodą dobrze mu jednak zrobiły.
W drodze powrotnej poszliśmy na dworzec PKP i kupiliśmy bilety na pociąg. Czasem warto zrobić to wcześniej, bo dzięki temu trafił się nam upust i to spory - prawie sześćdziesiąt złotych.
Zaliczka na poczet rezerwacji pokoju już dawno jest na koncie właścicielki kwatery, bilety też mamy, więc za tydzień czeka nas pakowanie i wyjazd nad Bałtyk.
Zjedliśmy też najlepszy kebab w życiu - w miejscu, do którego wybieraliśmy się chyba od roku, ale nigdy tam nie weszliśmy.