Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 25 września 2013

1.327. Przykrości

Co jakiś czas, lecz konsekwentnie, podświadomość podsuwa mi podobny w odbiorze sen. O tym, że Mąż mnie zostawia, a ja próbuję się do niego dodzwonić. On albo odrzuca połączenie, albo odbiera pijanym głosem. Te moje podświadome lęki nie są bezpodstawne. Wszak tyle razy Dyrektor Wykonawczy rozwodził się ze mną przed ślubem, że w pewnym momencie przestałam liczyć. W psychice pozostał ślad - jak widać na tyle trwały, że powraca.

Wczoraj Głos Rozsądku szykował sobie w kuchni kanapki do pracy. Matka, jak zwykle, kontrola i strażnik w jednym musiała wiedzieć po co, gdzie, jak i czemu.

- Idziesz wcześniej do pracy?
- Nie, idę na terapię.
- To znaczy, że idziesz wcześniej do pracy?
- Nie, idę na terapię.

Rodzicielka słyszy tylko to, co chce usłyszeć. Niewygodne dla niej słowa, zwroty, czy całe zdania puszcza mimo uszu, udając, że ich nie ma. Terapia najwyraźniej jest jednym z nich. Tak samo było wtedy, kiedy kilka lat temu poszłam na grupę dla DDA. Matka nie podejmowała tematu, unikała go jak ognia - "DDA? Jakie dziecko alkoholika? A kto tu jest alkoholikiem?"

Jest coś jeszcze - przeinaczanie faktów, wmawianie, że coś, co się zdarzyło, nie miało miejsca. Przykłady? Od dawna wiedziałam czemu wyprowadziła się od nas moja babcia, a matka ojca. Gdybym nawet nie była pewna, rok temu przeczytałam o tym w liście od stryja. Wersja rodzicielki brzmi: "babcia się wyprowadziła, bo była chora na serce i nie mogła wchodzić na czwarte piętro po schodach".

O drugiej podobnej sytuacji dowiedziałam się kilkanaście dni temu - od kogoś, kto był blisko związany z bratem ciotecznym mojego ojca. Otóż dawno, dawno temu ich wspólna siostra cioteczna, chcąc wyrwać matkę i mnie z rąk alkoholika, zaproponowała mojej rodzicielce przeprowadzkę do jej trzypokojowego mieszkania w innym mieście. W zamian za opiekę nad nią, ciotka miała zapisać mi tamto mieszkanie w testamencie. Wersja matki brzmi: "pierwsze słyszę, nikt mi czegoś takiego nie proponował".

Sytuacja z dzisiejszego poranka. Rodzicielka wychodzi do sklepu. Pyta czy nam czegoś nie kupić. Podziękowaliśmy, bo chwilę po niej Mąż i tak szedł po większe zakupy. Ona, patrząc na mnie, skwitowała to następująco: "ja i tak wiem, że on wychodzi, bo ma ciebie dosyć".

Skąd te kłamstwa? Skąd ta złośliwość? Skąd te insynuacje? Czy jest coś, co tłumaczy takie zachowanie? Oboje z Mężem jesteśmy dla niej mili, uprzejmi, grzeczni, czasem nawet obchodzimy się z nią jak z jajkiem - byle tylko jej czymś nie urazić - spojrzeniem, tonem głosu, czy żartem.

Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro. Próbuję jak potrafię tłumaczyć sobie zachowania matki, ale nie zmienia to faktu, że czuję się zraniona. Jak bardzo trzeba nie czuć się kochaną, żeby chcieć innym sprawiać ból, wbijając im szpilki. Świadomie, czy nieświadomie, ale jednak.