Ktoś kiedyś powiedział, że poszukiwanie pracy już samo w sobie jest wyczerpującą pracą. Fakt. Trzeba mieć chęci, zdrowie, czas, sporo cierpliwości, poczucia humoru, a także dystansu do ofert potencjalnych pracodawców.
Kreatywność osób układających ogłoszenia jest nieograniczona, niewyczerpana i niedoceniana. W ramach realizacji tego ostatniego punktu, pozwolę sobie przedstawić kilka kwiatków, o jakie praktycznie codziennie się potykam w trakcie przeglądania różnych portali.
Wszystkie chwyty dozwolone, byle zwrócić na siebie uwagę - czyli jak można nazwać dane stanowisko. Już nie "handlowiec", ale "urodzony handlowiec". Do lamusa odeszła także "sprzątaczka". Teraz mamy "panią sprzątającą" lub "pracownicę usług czystościowych". "Telemarketer" został zastąpiony "nietypowym telemarketerem". Natknęłam się również na "sprzedawcę szkoleń z wyższej półki".
Na deser zostawiłam dwie oferty, które zamiast cytować, wklejam. Jak żyję, pierwszy raz widzę coś takiego - ten numer stopy rozłożył mnie na łopatki i nie wiem - śmiać się, czy płakać? Pracownik w metalu (taki mały bonus) też jest niezły.