Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 22 grudnia 2013

1.432. Blisko, coraz bliżej

Zapomniałam napisać o wrażeniach Męża z tej piątkowej niby Wigilii w pracy. Zero życzeń, zero opłatka, za to morze wina i wódki. Czyli klasycznie i bez zmian. Plus bardzo dobre jedzenie, któremu nie oparł się łakomczuch drzemiący w Dyrektorze Wykonawczym. 

Zamiast tradycyjnego kosza prezentowego, który do tej pory rokrocznie wszyscy pracownicy dostawali od szefa, tym razem była jedynie papierowa torba z zawartością - oczywiście ze względu na oszczędności w firmie. Dobre i to, nie ma co grzeszyć i narzekać.




Lubię patrzeć wieczorem na choinki na ulicach miasta - na ich ciepłe i kolorowe światełka. Chyba w ramach rekompensaty za brak choćby takiej małej namiastki w naszym pokoju, Mąż przyniósł mi dzisiaj piernikową choinkę. W podzięce zrobiłam mu goździkową pomarańczę. Szkoda, że nie da się potrzeć zdjęcia, by poczuć jej zapach, który unosi się w powietrzu.




Od pewnego czasu wręcz "chodzi" za mną pewna piosenka świąteczna, którą usłyszałam kilka dni temu w galerii handlowej. Ciepły męski głos, od którego nie mogę się uwolnić, przemycający całkiem mądre treści w tekście. Nie wiedziałam kim jest wykonawca, czy zespół, ale przeszukałam wujka Google (nie na darmo niektórzy mówią na mnie "Mata Hari") i oto jest ów poszukiwany, przystojny młody człowiek z gitarą.




A na koniec zostawiam Was z tekstem, z którego być może skorzystacie przed tą szczególną kolacją w towarzystwie tych, których zachowanie trudno Wam znieść - Jak mimo trudnych relacji zasiąść razem przy wigilijnym stole

Jeśli o mnie chodzi, żałuję, że nie mogę się do zastosować do zawartych w nim rad, lecz by mogło dojść do spędzenia tego wyjątkowego czasu z bliskimi osobami, potrzebne są chęci wszystkich. Ale o tym rozmawiałam wczoraj podczas spowiedzi. 

Usłyszałam, że nie mogę być nadodpowiedzialna za kogokolwiek i nie powinnam brać się za naprawianie świata, czy ludzi, bo niektórzy może muszą sięgnąć dna, by się z niego odbić, ale to jest ich sprawa. Mam za to dbać o Męża i naszą relację, cieszyć się tym, co mam, odcinając się całkowicie od rodziców - bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia, czy wątpliwości.