Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

środa, 25 grudnia 2013

1.436. Wigilia

Przygotowań do naszej wigilijnej kolacji mieliśmy niewiele, ale zanim do niej usiedliśmy, spytaliśmy rodzicielkę, czy podzieli się z nami opłatkiem. Ucieszyła się i uśmiechnęła, ale jednocześnie nerwowo rozglądała się czy przypadkiem ojciec jej nie widzi. Udało się.

Czułam, że potrzebowała takiej chwili. Było naprawdę ciepło, blisko i szczerze. Po raz któryś z kolei zaprosiliśmy ją do do naszego małego stolika, ale odmówiła i szybko wróciła do męża oglądać telewizję. Oboje udawali przed sobą, że świąt nie ma. Ot, kolejny wieczór przed migającym ekranem. Cóż - są dorośli, mają wolną wolę. Uszanowaliśmy ją, bo przecież nic na siłę.

A my, podobnie jak rok temu, razem z Dyrektorem Wykonawczym złożyliśmy sobie życzenia, a potem zjedliśmy zupę grzybową z łazankami (ugotowaną przez matkę), dwa rodzaje śledzi z kromką chleba, sałatkę jarzynową, sernik oraz szarlotkę i mandarynki. I kolędowaliśmy trochę. Ja raczej biernie, gdyż talentu muzycznego nie mam żadnego, a wręcz Mąż zawsze mi powtarzał: "żona, ja cię bardzo proszę, nie śpiewaj już". No to słucham, a śpiewam w myślach.