Od Autorki

Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję źródło), stanowią więc moją własność.
Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez mojej wiedzy oraz bez podania adresu tego blogu.
(Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

wtorek, 31 grudnia 2013

1.444. Naładowana endorfinami

Rano, ledwo co zjadłam i się umyłam oraz ubrałam, wyszłam razem z Mężem po ciasto, którego dostawa miała być dość wcześnie, a że my znane wszem i wobec łakomczuchy jesteśmy, nie chcieliśmy zostać bez słodkości przez najbliższe dwa dni. Tym razem pałaszować będziemy roladę śmietanową i jeszcze inny sernik - na zimno, z wiśniami (uwielbiam je) i galaretką na wierzchu.

Trochę się obawiałam (i nadal mam te obawy) o stan mojego gardła, gdyż wciąż jestem dość osłabiona, więc wahałam się - iść, czy nie iść na łyżwy. Dyrektor Wykonawczy nie naciskał, a nawet skłaniał się ku pozostaniu w domu. Jak sobie pomyślałam, że nie wiem kiedy będzie nasz następny wspólny ślizg, zdecydowałam się w okamgnieniu. I nie żałuję, bo było super. Ruch wyzwala bowiem endorfiny, czyli hormony szczęścia.

Co prawda moja kondycja pozostawia wiele do życzenia - astma i związane z nią problemy z oddychaniem zmuszają mnie do dość częstych postojów przy bandzie, ale dałam radę i jestem z siebie dumna. Mąż załatwił mi (bez mojej wiedzy) trenerkę, prosząc o pomoc (za moimi plecami) panią, która naprawdę świetnie jeździła. Udzieliła mi ona kilku cennych wskazówek, które starałam się wprowadzać w życie. I już mi wychodzi trochę lepiej niż tydzień temu. 

Nogi ugiąć w kolanach - tak, żeby kość piszczelowa opierała się na bucie. Pupę wypiąć do tyłu. Patrzeć przed siebie, a nie na łyżwy, czy lód. Przenosić ciężar ciała z jednej kończyny dolnej na drugą. Noga w prawo, dostawić, potem w lewo, dostawić. No i rozluźnić się, a nie spinać (ten punkt sprawia mi największą trudność). I tak do skutku - aż się nauczę jeździć płynnie.

Oto kilkunastosekundowy "popis" moich umiejętności. Tylko się nie śmiejcie, gdyż pamiętajcie o tym, że łyżwy mam na nogach po raz czwarty, piąty albo szósty (?) w całym moim dorosłym życiu - musiałabym policzyć ślizgi z ubiegłego sezonu, bo w tym to jest dopiero moja druga styczność z lodowiskiem.

Jakby ktoś jeszcze się nie domyślił, jestem w ciemnej kurtce i mam na głowie jasną czapkę z pomponem. I oczywiście białe figurówki.





P.S. Jednak policzyłam - dzisiejsze ślizganie było moim piątym!